Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2016

2017

Czytelnikom i znajomym – obecnym i przyszłym – życzę wszystkiego najlepszego w Nowym,   2017 roku. I wierzę, że będzie dobrze. Wszystko jest możliwe. Także i to. Jak śpiewał Marek Grechuta? Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy. I żeby dane nam wszystkim było jeszcze jak najwięcej ich poznać.  

Atlantic i Polskie Nagrania

W PRL lat 70. zachodnie płyty nadal były drogim, trudno dostępnym rarytasem. Tylko najbardziej zagorzali (i najzasobniejsi lub najobrotniejsi) fani rocka korzystali z giełd płytowych, zresztą niezbyt licznych. Pewexy z powodu wywindowanych cen i wątłej, bałaganiarskiej oferty w interesującej nas dziedzinie prawie nic nie zmieniały… Ci, którzy mieli rodzinę lub znajomych w którymś z krajów za Łabą byli w uprzywilejowanej pozycji, o ile, oczywiście, ci krewni-znajomi rozumieli-wspierali ich płytową pasję… Przytłaczającej większość rockowych fanów pozostawało   nagrywanie anglosaskiego rocka z audycji Polskiego Radia, bądź przegrywanie z tych zagranicznych płyt, które akurat krążyły w koleżeńskim gronie. Państwowy monopolista fonograficzny, Polskie Nagrania, niestety prawie nie wydawał licencyjnych płyt z zagranicznym rockiem. A jeśli już, wybór pozycji i forma edycji były, oględnie mówiąc, dyskusyjne…

Ostatnie pytanie

Mój znajomy, wiele ode mnie młodszy, rocznik 1980, ale świetnie zorientowany w muzyce rockowej i jej historii, ostatnio przyznał mi się, że nigdy nie słuchał Arthura Browna. Stało się to wtedy, gdy zobaczył u mnie, leżącą obok odtwarzacza, płytę   tego brytyjskiego wokalisty. A konkretnie: The Crazy World Of Arthur Brown, gdzie muzyk zabłysnął   swą demoniczną wersją soulowo podbarwionej   rockowej psychodelii.

O chłopcach i o riffach

Jak sądzę, wszyscy czujni fani Metalliki już obejrzeli to w necie.   Tuż przed premierą nowego albumu, Hardwired… To Self-Destruct , muzycy pojawili się w słynnym amerykańskim telewizyjnym show Jimmy’ego Fallona i wspomagani przez zespół przygrywający mu do programu, wykonali na dziecięcych instrumentach własny, dobry, stary hit Enter Sandman . Ale… chciałbym tu coś dodać.

Bardzo korzystny

W brytyjskim tygodniku muzycznym „Melody Maker” -   w tamtych czasach bezdyskusyjnie opiniotwórczym - zawartość płyty spotkała się z pochlebną oceną. Recenzent, nawiązując do kojarzącej się ze statkiem powietrznym nazwy zespołu,   podsumował, że przebieg lotu wydaje się bardzo korzystny .

Autograf Grechuty i salon Polskich Nagrań

Autoryzacja wywiadów to nasza polska specyfika, wynik rodzimego prawa prasowego. Ale dla mnie to po prostu naturalne i logiczne, mniejsza o obwarowania prawne. Jestem za autoryzacją wywiadów. Przeprowadziłem ich w moim dziennikarsko-prasowym życiu mnóstwo i ani jednego nie dałem do druku, zanim mój rozmówca nie sprawdził, jak spisałem jego słowa (oczywiście wyjątek stanowili zagraniczni muzycy, ci czegoś takiego przy okazji wywiadu nie oczekują…). Jako redagujący dział krajowy „ Teraz Rocka ” pilnuję też autoryzacji wywiadów robionych przez naszych autorów.

Walker i Ozzy

Pod koniec lat 70., – jako jeden z etatowych pracowników miesięcznika „Jazz. Magazyn Muzyczny” – w ówczesnych, nadal dość siermiężnych   warunkach PRL-u byłem w o tyle szczęśliwej sytuacji, że miałem dostęp do takich informacji ze świata, które ciekawiły mnie wyjątkowo. Otóż redakcja miała załatwioną prenumeratę anglosaskiej prasy muzycznej. Do „Jazzu” regularnie docierał brytyjski tygodnik „Melody Maker”, dzięki czemu byliśmy właściwie na bieżąco, jeśli chodzi o to, co działo się w anglosaskim   rocku. Pamiętam, jesienią 1978 roku zwrócił moją uwagę anons reklamowy nowego albumu Black Sabbath, Never Say Die! . 

Nie żałowałem

Mam przyjemność redagować w „ Teraz Rock u” rubrykę „Przesłuchanie”. Znani rodzimi rockmani opowiadają tu o płytach, które najbardziej cenią, najmocniej pamiętają czy najchętniej wybierają w określonych okolicznościach – na przykład do posłuchania podczas podróży. W najnowszym, listopadowym numerze „Teraz Rocka” w mojej   rubryce gości Tomek Lipiński (tak, tak – współzałożyciel legendarnej Brygady Kryzys, szef jakże znaczącego i zmiennego Tiltu, a w ostatnich latach – solista z własnym zespołem).

Strasznie mi to odpowiadało

Niebieska, lakierowana okładka, na niej tylko fantazyjne białe litery, układające się w napis „Bob Dylan”. Składankowy, licencyjny longplay Supraphonu z 1968 roku, który w czasach licealnych pożyczyłem od kolegi. Pożyczyłem, bo chciałem posłuchać jakiegoś przekroju repertuaru intrygującego artysty, który wszystkim kojarzył się z Blowin’ In The Wind . Koniec lat 70. Na prywatkach u znajomych wcześniej czy później ktoś musi puścić nagrania z j ego płyty, choć niesie ona uduchowione treści: Slow Train Coming. Lato 2008. Słoneczny dzień, siedzę w autokarze pędzącym francuską autostradą, za ileś tam godzin skończy się moja podróż z Paryża do Warszawy, na uszach mam słuchawki discmana. A w discmanie kupione w Virgin przy Polach Elizejskich remasterowane wydanie Blonde On Blonde .

Kochamy rock

Ostatnio widziałem się z Markiem Surzynem. Perkusistą „od zawsze” kojarzącym się z rodzimym jazzrockowym kręgiem, ale też mającym na swoim koncie szereg lat współpracy z Tadeuszem Nalepą (również w Breakoucie). Podarował mi przegrany na DVD z VHS zapis programu telewizyjnego z 1991 roku, zrealizowanego przez Jacka Wrońskiego przy okazji imprezy, która odbyła się w warszawskich Hybrydach. Imprezy dla mnie szczególnej i wyjątkowo pamiętnej, jako dla współzałożyciela miesięcznika „Tylko Rock” (obecny „Teraz Rock” jest po prostu jego kontynuacją).

Tylko rok?

Gdy wymyślaliśmy tytuł rockowego miesięcznika, czasopisma, które  postanowiliśmy stworzyć, byliśmy pewni, że musi to być coś zadziornego, robiącego zdecydowane wrażenie, jakaś deklaracja - koniecznie ze słowem ”rock” . I coś, co ani trochę nie przypominałoby  innego, już wykorzystywanego tytułu. Dziesięć lat wcześniej, w czasach, gdy pisywałem w „Jazzie” o muzyce młodzieżowej, zatytułowałem swój artykuł o Romualdzie Lipko – „Nie tylko rock”. No i przypomniałem to sobie, i skróciłem. Tak pojawił się „Tylko Rock” . Tytuł od razu spodobał się mojemu przyjacielowi, Wiesławowi Weissowi, z którym wspólnie przygotowałem koncepcję pisma, organizowałem zespół współpracowników, podzieliłem się kierowniczo-redaktorskimi obowiązkami.  I zostaliśmy z „Tylko Rockiem”, aż do momentu, gdy po kilkunastu latach, wraz ze zmianą wydawcy, która zresztą okazała się wyjątkowo fortunna, musiał trochę zmienić się tytuł, na „ Teraz Rock ”...