Kamil Haidar, ostatnimi laty najbardziej znany ze swojego Lion Shepherd, opowiada mi na łamach nowego, wrześniowego „Teraz Rocka”, w rubryce Przesłuchanie, jak to natknął się na Roberta Planta w hotelu, przed jego występem w Dolinie Charlotty. I poprosił, aby ten złożył swój podpis na podsuniętym egzemplarzu Lullaby And…The Ceaseless Roar . Plant jednak udał, że nie usłyszał prośby i ruszył w stronę windy. Skończyło się tak, że nasz muzyk dostał, i to w bardzo przyjemnej atmosferze, autografy członków grupy Planta, Sensational Space Shifters, których zaraz potem zobaczył w hotelowej restauracji…
Blog Wiesława Królikowskiego dziennikarza