W PRL lat 70. zachodnie płyty nadal były drogim, trudno dostępnym rarytasem. Tylko najbardziej zagorzali (i najzasobniejsi lub najobrotniejsi) fani rocka korzystali z giełd płytowych, zresztą niezbyt licznych. Pewexy z powodu wywindowanych cen i wątłej, bałaganiarskiej oferty w interesującej nas dziedzinie prawie nic nie zmieniały… Ci, którzy mieli rodzinę lub znajomych w którymś z krajów za Łabą byli w uprzywilejowanej pozycji, o ile, oczywiście, ci krewni-znajomi rozumieli-wspierali ich płytową pasję… Przytłaczającej większość rockowych fanów pozostawało nagrywanie anglosaskiego rocka z audycji Polskiego Radia, bądź przegrywanie z tych zagranicznych płyt, które akurat krążyły w koleżeńskim gronie. Państwowy monopolista fonograficzny, Polskie Nagrania, niestety prawie nie wydawał licencyjnych płyt z zagranicznym rockiem. A jeśli już, wybór pozycji i forma edycji były, oględnie mówiąc, dyskusyjne…