Ładny marcowy dzień, rok 2002. Spotkaliśmy się w jednej z warszawskich kawiarni, ściślej: we wtedy jeszcze istniejącym lokalu Nowy Świat, na rogu tej ulicy i Świętokrzyskiej. Wszedł w motocyklowym, skórzanym stroju, z kaskiem pod pachą. Temat „na otwarcie” nasunął się więc niejako sam. Nie mam samochodu, ale ma pięć motocykli – zwierzył się. Ten, którym przyjechałem jest najnowszy, Honda CBR 1100 XX Super Blackbird, sportowo-turystyczny, rok produkcji 99, pioruńsko mocny. Mam go dwa lata... Zapytałem, co sądzi o tych, którzy nazywają ludzi dosiadających takich stalowych rumaków „dawcami organów”. Roześmiał się i następująco skomentował: Trzeba mieć głowę na karku. Nie wsiadać na bani, ani nawet na kacu . Był to mój pierwszy wywiad z nim, a znaliśmy się już sporo lat z widzenia, na zasadzie „Cześć!” przy różnych koncertowych okazjach.
Blog Wiesława Królikowskiego dziennikarza