W Berlinie, na Kurfurstendamm czy na Alexanderplatz, widziałem mniej zgrabnych dziewczyn i o wiele mniej elektrycznych hulajnóg niż w centrum Warszawy. Ale może co urodziwsze miejscowe dziew częta wybrały się na wakacje, zaś atrakcyjne turystki wychodziły na miasto o innych porach niż ja? A co do hulajnóg: mają tu tablice rejestracyjne niczym motocykle i skutery, a także – słuszny! - zakaz jazdy po chodnikach. Inne zaskoczenie: pierwszy raz zdarzyło mi się, że kręcąc się po Berlinie trzy dni ani razu nie usłyszałem języka polskiego. Rodacy akurat preferowali inne miejsca? Ale żeby sprawa nie była taka prosta, chciałbym dodać, że w pociągu relacji Warszawa-Berlin, którym jechałem, było tradycyjnie ciasno.
Blog Wiesława Królikowskiego dziennikarza