Przejdź do głównej zawartości

Akurat to miałem w domu

31 marca miałem wieczór autorski w Tomaszowie Mazowieckim, z moją książką Tadeusz Nalepa. Breakout absolutnie. Impreza  odbyła się z inicjatywy Krzysztofa Jochana, wielkiego fana Tadeusza Nalepy (i w ogóle fana polskiego rocka sprzed lat), prowadzącego w swoim domu fotograficzno-muzyczno-wspominkową Galerię Na Wsi Niebrów. Spotkanie miało miejsce w tomaszowskim Miejskim Centrum Kultury, którego pracownicy pod wodzą pani dyrektor Anny Zwardoń,  zadziałali  wspaniale (pomogła też Miejska Biblioteka Publiczna).
Świetnie przygotowana  sala, świetna  atmosfera, świetna frekwencja. Poza tym, dzięki wydawcy książki, firmie Agora, można ją było kupić w zaimprowizowanym stoisku… Naodpowiadałem się na pytania pani prowadzącej ze mną wywiad, napodpisywałem czytelnikom Tadeusz Nalepa. Breakout absolutnie. Wieczór uświetnił występ zespołu Bluestones, wykonującego utwory Nalepy (w składzie, oczywiście, nie zabrakło Krzysztofa Jochana). Można też było obejrzeć breakoutowe okładki i zdjęcia mistrza fotografii jazzowej i rockowej, Marka Karewicza. Jego samego, zresztą Honorowego Obywatela Tomaszowa Mazowieckiego (spędził młodość w tym mieście), też nie zabrakło na sali podczas mojego wieczoru autorskiego, co było dla mnie wyjątkowo przyjemne. Dorobek fotograficzny Marka ogromnie cenię, w mojej książce ukazało się mnóstwo zdjęć jego autorstwa, a jego samego znam osobiście od przeszło czterdziestu lat. Poznałem go przeprowadzając z nim  wywiad dla „Jazzu” i pamiętam, że najpierw zrobił mi mały egzamin z historii tej muzyki i historii fotografii, egzamin, który wypadł pomyślnie i potem już uraczył mnie swoim gawędziarskim talentem, jak to on potrafi – szczegółowo, barwnie, anegdotycznie. A od tej pory chyba niemal każda moja rozmowa z Markiem była taka. Przyznam, że choć nadal co jakiś czas publikujemy w „Teraz Rocku” zdjęcia Karewicza – między innymi ostatnio jego portret Czesława Niemena ozdobił mój artykuł o płycie Dziwny jest ten świat (w kwietniowym numerze), to dawno z nim nie rozmawiałem. Teraz, w Tomaszowie Mazowieckim, miałem niejedną okazję. Marek, dobiegając osiemdziesiątki, niestety, ma kłopoty ze zdrowiem, porusza się na wózku inwalidzkim (na szczęście znalazł wspaniałego opiekuna). Ale do anegdot, które wcześniej znałem z jego opowieści (bądź z jego wspomnieniowej książki) dorzucił mi szereg następnych, nadal potrafi też przypomnieć o swoim ciętym poczuciu humoru,  podobnym do tego, które cechowało Tadeusza Nalepę… O Tadeuszu i Breakoucie oczywiście też porozmawialiśmy. W końcu zadałem pytanie, które zawsze zamierzałem Markowi zadać, ale jakoś dotąd nie zdążyłem. Dlaczego na okładce longplaya Karate jego projektu tym czymś, co widać rozłupane ciosem,  jest kartofel? Marek roześmiał się i odpowiedział: Akurat to miałem w domu

PS. Dorzucam do powyższego moje zdjęcie z Markiem Karewiczem, ze spotkania, które poprzedziło o przeszło dwadzieścia lat to z Tomaszowa Mazowieckiego. Ściślej: Marek i ja podczas promocyjnego spotkania z okazji pierwszego wydania Breakout absolutnie, latem 1993 roku w irlandzkim pubie w śródmieściu Warszawy. Do kompletu dodaję foto – również zrobione przez Jacka Srokę i również przy tej samej okazji – na którym widać Karewicza witającego się z Nalepą, obok Bogdan Loebl i autor tych słów.   

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nie będę psuł legendy. Rozmowa z Andrzejem Nowakiem.

  Jest naprawdę śliczny   – zapewnił mnie Andrzej Nowak podczas naszej rozmowy w końcu czerwca. A chodziło o jego najnowszego Harleya-Davidsona, model cywilny z 1942 roku, którego z pomocą teścia skompletował i który powiększył jego i tak już imponującą kolekcję motocykli tej legendarnej marki. Andrzej rozmawiał ze mną przez telefon siedząc obok Harleya w swoim warsztacie, wyjątkowo ważnej części jego – jak mawia - „posiadłości” pod Głubczycami, gdzie od lat mieszka z żoną, Justyną, pod ochroną swoich ukochanych pitbulli.

Ważne rzeczy warto mówić. Rozmowa z Robertem Szymańskim.

- Rozmawiamy tuż po tegorocznym festiwalu opolskim. Wzięło w nim udział zaskakująco wiele zespołów z kręgu rodzimego rocka, nawet nadal punkowo-uderzeniowy Proletaryat, dla którego zresztą, mimo blisko czterdziestoletniej działalności, był to pierwszy występ na tej długowiecznej imprezie. Sobotni koncert okazał się bardzo udanym przeglądem dokonań rockowych weteranów, którzy w latach 80. tworzyli u nas estradową czołówkę, ich przeboje świetnie zniosły próbę czasu. Tytuł z pierwszej strony „Super Expressu”: Legendy rocka porwały Opole nie miał w sobie ani trochę przesady.

Coś ze mnie

Przyznam, że niemile zdziwiło mnie, gdy jeden z autorów polskiego „Metal Hammera” zaczął publikować bloki swych recenzji płytowych pod nagłówkiem Przesłuchanie. Akurat tak się składa, że ów nagłówek do prasy wprowadziłem już w pierwszym numerze „Tylko Rocka”, w 1991 roku. I pod tym nagłówkiem ukazywały się przez przeszło dekadę istnienia tego pisma, jak też ukazują się od 2004 roku na łamach „ Teraz Rocka ”, rezultaty moich rozmów z krajowymi muzykami rockowymi (choć był i Ray Manzarek). Rozmów o ważnych dla nich nagraniach i płytach (dodam, że zasadniczo tu chodzi o te zrealizowane przez innych artystów).