Przejdź do głównej zawartości

Mira i Ania

Dziś jeszcze jedno. Ale też pojawi się temat Nalepy i Breakoutu. Właśnie dotarła do mnie płyta z soundtrackiem filmu Marii Sadowskiej Sztuka kochania, pewnie wszyscy już wiedzą -  obrazu o Michalinie Wisłockiej. Nie będę ukrywał: tego filmu dotąd nie widziałem, bo w obecnym stuleciu nabrałem takiego nawyku, że seanse kinowe najbardziej lubię we własnym domu. Jeśli pominąć jakieś wyjątkowe okazje telewizyjne, prawie wyłącznie oglądam filmy z DVD.
Na razie wspomniany film jeszcze nie ukazał się na tym nośniku. Może więc w maju, gdy Sztuka kochania na DVD będzie już dostępna, trafi też do mojego odtwarzacza? Jednak… pamiętam dobrze tamte czasy, których dotyczy, czyli lata 60.  i 70.,  i przyznam, że jakoś nie korci mnie powrót do nich przez pryzmat opowieści o osobie, która popełniła poradnik, za pomocą którego, zdaniem promotorów obrazu, zrewolucjonizowała życie seksualne całego kraju. Na pewno książka Wisłockiej okazała się dla niektórych czymś rewelacyjno-rewolucyjnym, ale nie jestem przekonany, że było to aż takie wydarzenie…  Jeśli zaś chodzi o CD z soundtrackiem – posłuchałem z przyjemnością. Ów soundtrackowy dysk to przede wszystkim kolejne potwierdzenie wszechstronnego talentu kompozytorsko-wykonawczego Radzimira Dębskiego czyli Jimka. Trafiły też  tutaj dwie piosenki z czasów, gdy Wisłocka wyrastała na  kontrowersyjny autorytet, Kwiaty we włosach Czerwonych Gitar, kompozycja Krzysztofa Klenczona (na płycie Sztuka kochania przypisana – fakt, także zasłużonemu do big beatu - Mateuszowi Święcickiemu, z czym spotykam się po raz pierwszy…) i W co mam wierzyć spółki Tadeusz Nalepa – Bogdan Loebl, jeden z najlepszych numerów z Miry,  pierwszego „solowego” longplaya Miry Kubasińskiej z Breakoutami.
Ten drugi utwór pojawia się na ścieżce dźwiękowej (i na kompakcie) również w nowej przeróbce, w nagraniu Ani Rusowicz i formacji Mitch & Mitch. W tej wersji kapitalną partię saksofonową Włodzimierza Nahornego z oryginału  zastąpiła partia organowa, a całość, będąca też jeszcze jednym potwierdzeniem wokalnej kompetencji Rusowicz, brzmi bardzo stylowo, jakby pochodziła z przełomu lat 60. i 70. No i mamy zarazem do czynienia z kolejnym dowodem, że Nalepa pozostawił po sobie kompozycje o walorach najprawdziwszych standardów muzycznych i że Loebl pisał w tamtych czasach doskonałe teksty. Świetnie się tego słucha w obu wersjach.

Komentarze

  1. Także oglądam z nośnikow dvd, ale przedtem dokonuję totalnej poprawki dźwięku i strumienia filmowego. I osiągam to, czego oczekiwałem. Z koncertem Tadka Nalepy niewiele można zrobić (dźwięk tak), bowiem telewizyjne partacze wybrali format 4:3 i zastosowali zbyt dużą kompresję. A ten materiał aż się prosi o obraz panoramiczny. I na koniec, nadal poszukuję Absolutnie wydanej przez wyd. Iskry w 2008. Może Pan mi coś podpowie.
    Andrzej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drugie wydanie mojej książki o Tadeuszu Nalepie (Iskry, 2008) pojawia się na portalach aukcyjnych. Przede wszystkim zachęcam jednak do posiadania - i do lektury - trzeciego (Agora, 2013), o uaktualnionym i znacznie poszerzonym tekście. Są też dodane nowe, unikalne ilustracje. Pozdrawiam.

      Usuń

Prześlij komentarz

Wszystkie komentarze są moderowane.

Popularne posty z tego bloga

Nie będę psuł legendy. Rozmowa z Andrzejem Nowakiem.

  Jest naprawdę śliczny   – zapewnił mnie Andrzej Nowak podczas naszej rozmowy w końcu czerwca. A chodziło o jego najnowszego Harleya-Davidsona, model cywilny z 1942 roku, którego z pomocą teścia skompletował i który powiększył jego i tak już imponującą kolekcję motocykli tej legendarnej marki. Andrzej rozmawiał ze mną przez telefon siedząc obok Harleya w swoim warsztacie, wyjątkowo ważnej części jego – jak mawia - „posiadłości” pod Głubczycami, gdzie od lat mieszka z żoną, Justyną, pod ochroną swoich ukochanych pitbulli.

Ważne rzeczy warto mówić. Rozmowa z Robertem Szymańskim.

- Rozmawiamy tuż po tegorocznym festiwalu opolskim. Wzięło w nim udział zaskakująco wiele zespołów z kręgu rodzimego rocka, nawet nadal punkowo-uderzeniowy Proletaryat, dla którego zresztą, mimo blisko czterdziestoletniej działalności, był to pierwszy występ na tej długowiecznej imprezie. Sobotni koncert okazał się bardzo udanym przeglądem dokonań rockowych weteranów, którzy w latach 80. tworzyli u nas estradową czołówkę, ich przeboje świetnie zniosły próbę czasu. Tytuł z pierwszej strony „Super Expressu”: Legendy rocka porwały Opole nie miał w sobie ani trochę przesady.

Coś ze mnie

Przyznam, że niemile zdziwiło mnie, gdy jeden z autorów polskiego „Metal Hammera” zaczął publikować bloki swych recenzji płytowych pod nagłówkiem Przesłuchanie. Akurat tak się składa, że ów nagłówek do prasy wprowadziłem już w pierwszym numerze „Tylko Rocka”, w 1991 roku. I pod tym nagłówkiem ukazywały się przez przeszło dekadę istnienia tego pisma, jak też ukazują się od 2004 roku na łamach „ Teraz Rocka ”, rezultaty moich rozmów z krajowymi muzykami rockowymi (choć był i Ray Manzarek). Rozmów o ważnych dla nich nagraniach i płytach (dodam, że zasadniczo tu chodzi o te zrealizowane przez innych artystów).