Przejdź do głównej zawartości

Robert

Odszedł Robert Sankowski. Bardzo go będzie brakować i jako kolegi, i jako kogoś, kto zdecydowanie wyróżniał się w dziedzinie, której się poświęcił. Pozostawił po sobie mnóstwo publikacji, ale na ile może być to pociechą? Szczególnie dla tych, którzy go znali osobiście…
W numerze „Tylko Rocka” z grudnia 1999 członkowie naszej redakcji i niektórzy współpracownicy podsumowywali po swojemu rockowe lata dziewięćdziesiąte. Wśród uczestników tej ankiety znalazł się też oczywiście Robert Sankowski. Piszę: oczywiście, bo od czwartego numeru pisma, od grudnia 1991 roku, publikował na naszych łamach regularnie, coraz więcej, od 1994 roku był już stałym pracownikiem redakcji. Od razu dodam, owa sumująca dekadę publikacja była w jakimś sensie pożegnaniem Roberta z pismem, które razem z Wiesławem Weissem miałem przyjemność założyć i prowadzić - z pismem, w którym rozpoczął swą dziennikarską drogę. Bowiem zachowując jeszcze jakiś kontakt z „Tylko Rockiem” zrezygnował w 2000 roku z dziennikarskiego etatu u nas i postanowił spróbować innego rodzaju prasowej kariery, ale i tak wkrótce powrócił do pisania o rocku i jego popkulturowej otoczce, tym razem już na łamach „Gazety Wyborczej”. Wracając zaś do tego, jak Robert podsumował wspomnianą dekadę, jeśli o rock chodzi… Zaczął: Z czym będą już na zawsze kojarzyć mi się lata dziewięćdziesiąte? Z Kurtem Cobainem, który rozwala w drzazgi swoją gitarę. Z wysmarowanymi błotem muzykami Nine Inch Nails. Z dredami Zacka de la Rochy. Z flanelową koszulą Eddiego Veddera. Z wojną pomiędzy Oasis i Blur… Tak jak inni, biorący udział w naszej ankiecie, podał też dziesiątkę najważniejszych dla niego albumów zachodniego rocka z tego okresu. Są na tej liście płyty zaliczane przez rockową krytykę w następnych dekadach (a także i dziś) do najważniejszych z lat 90, nie zabrakło Never Mind Nirvany i Definitely Maybe Oasis, Screamadeliki Primal Scream i OK Computer Radiohead… A do poszczególnych pozycji Robert dopisał trafne, niekiedy osobiście zabarwione, krótkie komentarze, nie zabrakło nawet dawki humoru (przy Nirvanie dodał: Mimo że od pewnego czasu nie byłem już „teen”, to jednak po przesłuchaniu tej płyty poczułem „spirit”). Całe to jego podsumowanie lat 90. to jeszcze jedno potwierdzenie jego kompetencji jako dziennikarza rockowego i talentu do pisania.

Dla mnie rockowe lata 90. to nie tylko Metallica, Nirvana, Oasis, Pearl Jam, Primal Scream, Radiohead, R.E.M, Smashing Pumpkins czy Verve (które to zespoły zresztą wymieniłem w moim „okienku” wspomnianej redakcyjnej ankiety). Dla mnie to też, a może przede wszystkim, praca w „Tylko Rocku”, radość z tworzenia i wydawania pisma, które kiedyś z kolegą Weissem sobie wymarzyliśmy. Ja od początku zajmowałem się działem krajowym i z tego powodu miałem stały kontakt z Robertem. Napisał przez tę dekadę ścisłej współpracy z „Tylko Rockiem” mnóstwo wywiadów, artykułów i recenzji, a mniej więcej połowa z nich dotyczyła krajowych rockmanów (połowa zaś zagranicy – tu współpracował z Wieśkiem Weissem). Nie tylko był świetnym dziennikarzem rockowym, muzycznym. W ogóle był doskonałym dziennikarzem, czego dowodów nie brak w druku i internecie. Gdy się pojawił w naszej redakcji w 1991 roku nie było wątpliwości, że należał do tej mniejszości kandydatów do prasy, która od początku pisze na poziomie „od razu do druku”. Zaglądam do jego pierwszej recenzji, jaką przyniósł do „Tylko Rocka” i którą, oczywiście, wydrukowaliśmy. To recenzja występu kilku polskich zespołów w warszawskim klubie Riviera, z października 1991 roku. Są tu już na przykład takie trafne uwagi na temat Dżemu: Z całym przekonaniem mogę oświadczyć, że zespół nie zmienia się od lat. Ta sama maniera wokalna Ridela, te same inspiracje muzyczne (The Allman Brothers Band, Lynyrd Skynyrd, Free), to samo brzmienie. W przypadku Dżemu nie jest to jednak wada. Wspaniałe, że nowe, mało jeszcze znane utwory pochodzące z płyty „Detox”, brzmią niczym klasyczne pozycje z repertuaru śląskiej grupy. Dobra recenzja, fajny debiut. Z tylkorockowych czasów zapamiętałem jeszcze, że był koleżeński, że pracowitość nie przeszkadzała mu w byciu człowiekiem towarzyskim… W ostatnich latach nasze kontakty były luźne, ale każde, nawet przypadkowe spotkanie, było okazją do ciekawej rozmowy. W tym koniecznie o nowych płytach rockowych. Jakiś czas temu przygotowywał artykuł na temat polskiej prasy muzycznej i poprosił mnie, aby odpowiedział mu na kilka pytań. Pytania były interesujące, wskazujące na doskonałe przygotowanie, przemyślane. Oczywiście odpowiedziałem.

Powtórzę: prawdziwy talent. A do tego ktoś wyjątkowo dobrze zorientowany w tematyce, którą się zajmował. Pasjonujący się nią, ale potrafiący też spojrzeć na wiele spraw z dystansu czy z własnej, oryginalnej perspektywy, lecz bez popadania w jakiś pisarski narcyzm. Choć upływały lata, choć ciągle rosła liczba publikacji o rocku, jakie miał na swoim koncie,  zawsze mówił o płytach, które akurat mu się spodobały z fajną emocją i nawet z charakterystyczną intonacją. I na ogół wypadało to bardzo przekonująco. I nigdy nie było wątpliwości, że oceniając dokonania któregoś z rockmanów ma swoje, przemyślane racje. Nic więc dziwnego, że już w trakcie swej tylkorockowej aktywności sprawdził się także w roli jurora. Nasza redakcja trzykrotne, w latach 1993-95,  współorganizowała z Marlboro Music ogólnopolski konkurs rockowy Marlboro Rock-in (pierwszym jego laureatem była grupa Illusion). W jury na różnych etapach tej dużej imprezy zasiadali muzycy z rodzimej czołówki i dziennikarze naszego pisma. Podczas finału konkursu Marlboro Rock-in 95 (będącego częścią Sopot Rock Festival)  Robert i ja  reprezentowaliśmy w jury „Tylko Rock”, a polskich rockmanów: Grzegorz Skawiński (O.N.A.), Piotr Łukaszewski (Ira) i Darek Malejonek (Houk). Laureatem zostało głogowskie trio Pivo, prowadzone przez gitarzystę Wojtka Garwolińskiego, koncertowy żywioł, grupa z okolic hendrixująco-funkujących. Pamiętam, że Robert należał  do gorąco optujących za takim wyborem (ja też). Dodać warto, że Garwoliński do dziś potwierdza swój nieprzeciętny gitarowy talent, a Pivo nie tak dawno przypomniało o sobie kolejną płytą. 

Jesienią   1996 roku ukazał się debiutancki album Piva, Dziki dziki (główną nagrodą Marlboro Rock-in 95 był kontrakt fonograficzny BMG Ariola Poland). A na łamach „Tylko Rocka” - duży, jak zwykle ciekawy wywiad  Roberta z Wojtkiem Garwolińskim, z celnymi spostrzeżeniami na temat konwencji, jakiej hołdowała ta grupa, w rodzaju: Granie Piva cechuje taki specyficzny, trochę jamowy luz. Wcześniej w naszym miesięczniku ukazał się blok materiałów o wzmiankowanej sopockiej imprezie, a wśród nich dwie recenzje Roberta - ta z koncertu Paradise Lost kończyła się: Na niebie świeciły gwiazdy, słychać było szum morza. Świetna sceneria dla niesamowitego występu tak niesamowitej grupy…). Zaś wśród ilustracji było też zdjęcie jury finału Marlboro Rock-in 95 (autorstwa  Leszka Brzozy), które tu dodaję. 


Odszedł w wieku zaledwie 48 lat. Zostały wspomnienia. Zostało to, co zdążył w swoim życiu zrobić. Zostało tak dużo i zarazem tak mało. Zawsze w takich sytuacjach przypominają mi się słowa Czesława Niemena z Epitafium (Pamięci Piotra): Jak jeszcze długo skrzypiący frazes „Takie jest życie” jedynym będzie usprawiedliwieniem niedorzecznej śmierci CZŁOWIEKA.

Jak długo?
 



Marlboro Rock-in 95, Sopot. Od lewej: Grzegorz Skawiński, Robert Sankowski, Piotr Łukaszewski, Wiesław Królikowski i Darek Malejonek.         

Komentarze

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pamiętam jak pierwszy raz usłyszałem wypowiedź Roberta na temat muzyki. Było to radio TOK FM, połowa roku 2009, mówił o właśnie zmarłym Michaelu Jacksonie -
    z pasją, zaangażowaniem, ekspresją i erudycją do tego. One sprawiły, że od tamtej pory już zawsze słuchałem red. Sankowskiego, w każdej audycji, w której się pojawił, choćby jej temat mniej mnie interesował. Wcześniej był oczywiście "Tylko Rock" i jego znakomite recenzje, artykuły, relacje z koncertów... Bardzo mi jest żal. I dziękuję, panie Wiesławie, za to wspomnienie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Panie Wiesławie, proszę o kontakt. Realizujemy Kulisy sławy Kory w TVN. Tomasz Słomiński 519 520 019

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Wszystkie komentarze są moderowane.

Popularne posty z tego bloga

Będziemy siadać przy stole, a Marek znów zacznie malować. Rozmowa z Bożeną Ałaszewską.

Gdy rozmawiałem z Markiem Ałaszewskim dla „Teraz Rocka” po ukazaniu się jego albumu Laufer , w pewnym momencie powiedział mi ze śmiechem: Jak będę miał 90 lat, to nie wiem, czy dam jeszcze radę płytę nagrać. Postanowiłem więc nie za dwadzieścia jak możnaby się spodziewać, lecz za dwa lata nagrać następną… 70-letni wtedy Ałaszewski poinformował, że pisze też rzeczy na orkiestrę i chóry, i taka będzie jego następna płyta po ostro rockowym Laufrze … Niestety, nie powstała. Pozostał artystą wydającym co dwadzieścia lat longplay-wydarzenie. Pierwszym i najsłynniejszym jest Mrowisko . Longplay nagrany został dokładnie 50 lat temu, w marcu 1971 roku, a jego zawartość nadal przykuwa uwagę, świetnie się broni.

Nie będę psuł legendy. Rozmowa z Andrzejem Nowakiem.

  Jest naprawdę śliczny   – zapewnił mnie Andrzej Nowak podczas naszej rozmowy w końcu czerwca. A chodziło o jego najnowszego Harleya-Davidsona, model cywilny z 1942 roku, którego z pomocą teścia skompletował i który powiększył jego i tak już imponującą kolekcję motocykli tej legendarnej marki. Andrzej rozmawiał ze mną przez telefon siedząc obok Harleya w swoim warsztacie, wyjątkowo ważnej części jego – jak mawia - „posiadłości” pod Głubczycami, gdzie od lat mieszka z żoną, Justyną, pod ochroną swoich ukochanych pitbulli.

„Na zdrowie” wypiją wszyscy. Rozmowa z Wojciechem Wojdą.

Podobno osoby urodzone 28 grudnia dzięki gorliwości, wytrwałości i umiejętności koncentrowania się na swej pracy mogą liczyć na powodzenie.   Nie jestem jakimś zwolennikiem astrologii, ale skoro tak uważał Jan Starża Dzierżbicki prezes przedwojennego Polskiego Towarzystwa Astrologicznego, niekwestionowany autorytet… Ktoś, kto w czasach, gdy jeszcze nie było na świecie największych klasyków rocka, przypisał osobom urodzonym 8 grudnia jak Jim Morrison,   frontman The Doors, zdolności muzyczne i zbyt silne poczucie niezależności , osobom urodzonym 9 października   jak John Lennon – umysł czujny, ostry, oryginalny i bardzo aktywny , zaś tym, którzy przyszli na świat 19 stycznia jak Janis Joplin -   charakter niezależny, obdarzony wiarą w siebie, nieraz ekscentryczny… Mój rozmówca urodził się właśnie 28 grudnia i – jak sądzę – faktycznie może mówić o życiowym powodzeniu. Od przeszło   30 lat jako śpiewający frontman i współautor repertuaru z powodzeniem prowadzi zespół Farben   Lehre, mają