Także on
pojawił się w redagowanej przeze mnie rubryce „Teraz Rocka” - You Really Got Me. Czyli było tak, że przedtem
wpadł do mnie któregoś grudniowego popołudnia, żeby posłuchać wybranego przez
mnie tuzina nagrań zagranicznych rockmanów, utworów puszczonych bez żadnych
wstępnych informacji. Ilu wykonawców rozpoznał, ile tytułów podał i co miał do
powiedzenia o odtwarzanej muzyce? To można sprawdzić w styczniowym numerze
pisma.
Wywiad ów mocno
wrył mi się w pamięć, nie tylko dlatego, że był
moim pierwszym wywiadem z Gawlińskim. I nie tylko dlatego, że podczas
tego spotkania w jego mieszkaniu na widocznym miejscu zobaczyłem stosik egzemplarzy
naszego pisma…
Wspomniany wywiad,
przeznaczony do rubryki Przesłuchanie,
przeprowadziłem pod koniec 1992 roku. Było to już po tym, jak
debiutancki album Wilków okazał się wielkim sukcesem artystycznym i
komercyjnym (zwyciężył też w dorocznej ankiecie czytelników "Tylko Rocka"), a tuż przed narodzinami synów Roberta. Mieszkał wtedy z żoną, Moniką (także swoją menażerką),
w bloku na jednym z warszawskich osiedli, zaś mieszkanie już było namierzone
przez wielbicieli i wielbicielki Wilków (i Roberta). Na co wskazywało stosowne
„grafficiarstwo”. Nawet – o ile dobrze pamiętam - na drzwiach wejściowych.
Robert podczas
tego spotkania poczęstował mnie napojem rockmanów - whisky, a co oczywiście
ważniejsze: okazał się sympatycznym, świetnym rozmówcą. Gawliński, opowiadając mi
wtedy o płycie U2 Under A Blood Red Sky i wielkim wrażeniu, jakie na nim zrobiła,
tłumaczył: Ta energia, która z nich
emanowała, była mi bardzo bliska. Dodał, że ogromnie zainspirował go Bono,
który także jego zdaniem okazał się wokalistą
charyzmatycznym i ciekawym. Natomiast podsumowując temat irlandzkiego
kwartetu, stwierdził: Wydaje mi się , że
fenomen U2 polega na tym, że maja potężną wiarę i siłę przekazu. I to jest
jakby istotą rzeczy, a nie to, czy są sprawnymi muzykami. Gdy zaś mówił mi
niedawno o U2, nazwał tę grupę najważniejszym zespołem, jaki poznał w życiu. A wracając do naszego spotkania sprzed lat… Potem
jeszcze dowiedziałem się, że wyjątkowo ceni The Police, Mike’a Scotta (lidera
The Waterboys), Nicka Cave’a, The Doors, R.E.M, Midnight Oil, zaś o Faith No
More powiedział: W tym zespole jestem w
tej chwili zakochany.
Na sam koniec
zapytałem go wówczas o następny, drugi
album Wilków. Powiedział, że ma już część utworów. Potem sięgnął po gitarę i… zagrał i zaśpiewał jeden z nich, była to Moja „Baby”. Piosenka ogromnie mi się
spodobała: od razu wpadająca w ucho, ale też stylowa, „korzennie” balladowo-rockowa,
do tego tekst naturalnie wprowadzający coś z miejsko-młodzieżowego folkloru. Po
prostu potencjalny wielki rockowy hit. Oczywiście zaraz powiedziałem to Robertowi.
Jednak o tyle pomyliłem się, że – mimo iż na liście radiowej Trójki Moja „Baby” doszła wyżej niż inne,
wcześniej promowane utwory z płyty Przedmieścia
- nie stała się jednym z kilku największych
przebojów Wilków. Gawliński kiedyś mi się zwierzył, że też oczekiwał większego
powodzenia tego swojego numeru. Dziś choćby liczba odsłon klipu tej piosenki w
sieci, mimo, iż całkiem imponująca, potwierdza, że także w dłuższej czasowej
perspektywie nie był jej pisany los Baśki,
Son Of The Blue Sky, Urke czy Bohemy. No ale talent Roberta do układania fajnych, chwytliwych
melodii daje o sobie znać przez całą, długoletnią działalność Wilków - jest w
czym wybierać. A i druga zwrotka piosenki Moja
„Baby” mogła się wtedy wydać – jak sądzę - niezbyt emisyjna niektórym
radiowcom. Już z powodu tych „tańczących policjantów” czy „wypalonej trawy” w
tekście. Może też jakiś wpływ miało to, że Moja
„Baby” dla części słuchaczy zbyt odbiegała od klimatu sztandarowych
piosenek Roberta z pierwszego longplaya Wilków? Piosenek, które przy przebojowych
melodiach ciekawie kluczyły stylistycznie w warstwie muzyczno-aranżacyjnej - od
orientalizujących lotów po liryczno-popowe fragmenty, na dodatek z jakoś
uduchowionymi-poetyzujacymi tekstami…
Czasami nie
wystarcza to, że piosenka ma swój charakter i po prostu jest zgrabnie hitowa. Na
przykład dodatkowo potrzebny jest upór muzyka. Gdy w 2009 roku przeprowadzałem
wywiad z Gawlińskim dla „Teraz Rocka”, opowiedział mi o Baśce co następuje: Ja i
Monika twierdziliśmy, że będzie to megahit i dlatego musi to być na pierwszym singlu
z albumu „Wilki 4”. A całe EMI nam mówiło: „Co robicie? Do Opola z taką
piosenką? Ludzie to źle zrozumieją – Wilki to przecież taki mistyczny zespół,
to „Eli lama sabachtani”…” A ja powiedziałem, jeśli mamy robić comeback, to musi
to być cios, a nie czajenie się w drzwiach kuchennych.
No i wszyscy
dobrze wiemy, jak mocnym ciosem okazała się Baśka.
I że Wilki pozostały Wilkami.
Tak, tak – czasami Robert Gawliński nosił bardzo krótkie włosy. To rok 2009. Przeprowadzam z Robertem wywiad, którego fragment powyżej zacytowałem. Całość ukazała się w „Teraz Rocku” w lipcowym numerze z wspomnianego roku. PS. Aniu, dziękuję za foto.
Komentarze
Prześlij komentarz
Wszystkie komentarze są moderowane.