Oczywiście był ważny powód, dlaczego na okładce czerwcowego numeru „Teraz
Rocka” pojawił się Carlos Santana. W tym miesiącu miał wystąpić w Polsce (a tak
na marginesie: całkiem sporo już tych muzycznych wizyt Santany i jego zespołu było
w naszym kraju, wszystkie udane, pierwsza w 1994 roku, na Torwarze).
Carlos Santana faktycznie wystąpił: pierwszego dnia oświęcimskiego Tauron Life Festival, 15 czerwca, i został świetnie przyjęty przez kilkunastotysięczną publiczność . Oczywiście wewnątrz wspomnianego numeru naszego pisma trafić można na wywiad z tym mistrzem latynoskiego rocka i naturalnie jest to tylko jedna z wielu atrakcji (między innymi jest jeszcze w czerwcowym „Teraz Rocku” znany aktor i utalentowany frontman-wokalista grupy Cochise, Paweł Małaszyński - ciekawie odpowiadający na liczne pytania czytelników „Teraz Rocka”, jest Mariusz Duda zwierzający się na temat swego Lunatic Soul i powstającej, kolejnej płyty Riverside, jest też, przewodzący Stranglersom, Jean-Jacques Burnel, w obszernym wywiadzie, w którym w pewnym momencie nawet przypomina, że mimo upływu lat nie utracił punkowego temperamentu…).
Intrygująca płyta i intrygująca grafika na
okładce, jakoś korespondująca z tytułem
longplaya.
Carlos Santana faktycznie wystąpił: pierwszego dnia oświęcimskiego Tauron Life Festival, 15 czerwca, i został świetnie przyjęty przez kilkunastotysięczną publiczność . Oczywiście wewnątrz wspomnianego numeru naszego pisma trafić można na wywiad z tym mistrzem latynoskiego rocka i naturalnie jest to tylko jedna z wielu atrakcji (między innymi jest jeszcze w czerwcowym „Teraz Rocku” znany aktor i utalentowany frontman-wokalista grupy Cochise, Paweł Małaszyński - ciekawie odpowiadający na liczne pytania czytelników „Teraz Rocka”, jest Mariusz Duda zwierzający się na temat swego Lunatic Soul i powstającej, kolejnej płyty Riverside, jest też, przewodzący Stranglersom, Jean-Jacques Burnel, w obszernym wywiadzie, w którym w pewnym momencie nawet przypomina, że mimo upływu lat nie utracił punkowego temperamentu…).
A wracając do Santany – właściwie mógłbym napisać, że kiedyś podpadł mi w specyficzny sposób.
Bodaj za sprawą płyty Caravanserai. Zaraz,
zaraz – po napisaniu powyższego natychmiast winny jestem czytelnikom wyjaśnienie…
Nie, nie chodzi o to, iż swą fantastyczną
ścieżkę latynosko-rockową poprowadził na Caravanserai bliżej fusion jazzu, taka artystyczna ewolucja też mi
się w tamtych czasach podobała (choć nie będę ukrywał, że do tej pory
najbardziej lubię, poprzedzające wspomniany longplay, trzy pierwsze albumy
grupy Santana).
Otóż było tak... Pierwszy, nagrany i wydany na zachodzie longplay Czesława
Niemena, Strange Is This World, był superpłytą supergrupy (towarzyszyli mu
wtedy – kontrabasowy spec od freejazzowo-intuicyjnych odlotów, Helmut Nadolski,
i trio Skrzek-Anthimos-Piotrowski, czyli wcześniejsze Silesian Blues Band,
czyli przyszłe SBB).
Była to dawka muzyki, która okazała się intrygująca i
porywająca, megaekspersyjna i brzmiąca bardzo oryginalnie, awangardowa i
freerockowa. Była to też dla Niemena okazja, aby przedstawić jak najszersze
spektrum możliwości swego wyjątkowego głosu. Właśnie! Już to wokalne wejście z
początku Strange Is This World stanowi kapitalną wizytówkę
Niemena-wokalisty, przypomnienie, że w naturalny sposób mógł konkurować z Janis
Joplin czy Robertem Plantem (inna sprawa, że nie miał takich ambicji…).
Pierwszy utwór rzeczonego longplaya to zaskakująca wersja Dziwny jest ten świat, kładąca nacisk na wokalno-instrumentalną
improwizację. Zachowująca zarys pierwotnej melodii i przebieg harmoniczny, ale
przykuwająca uwagę atonalnymi szaleństwami kontrabasu czy tonalną improwizacją
organową. I, oczywiście, wokalnymi szarżami głównego bohatera tego
artystycznego wydarzenia … Trudno nie podsumować slangowym: killer! Ten Dziwny świat w zadziwiającej wersji był czymś, co szczególnie sprawiło, że wyjątkowo
niecierpliwie czekałem na polską reedycję longplaya… W dodatku w repertuarze
płyty znalazła się anglojęzyczna wersja Piosenki
dla zmarłej - A Song For The Deceased . Pod względem aranżacyjno-brzmieniowym
bardzo zbliżona do polskojęzycznego pierwowzoru (przygotowanego do wiersza
Iwaszkiewicza). Pierwowzoru, który był swego rodzaju połączeniem estetyki bliskiej Bema pamięci żałobnego-rapsodu z nową awangardą Niemena. Wersja z
zachodnioniemieckiej płyty okazała się też ciekawa, równie klimatyczna i z
podobną dawką frapujących dysonansów i rockowej ekspresji, jak ta polska.
Polskojęzycznej miałem okazję posłuchać
podczas występu Niemena w Sali Kongresowej, w grudniu 1971 roku. Trafiła też na
longplay Strange Is This World –
również sygnalizująca ambicje Grupy Niemen -„podeksperymentowana” piosenka z
repertuaru Otisa Reddinga (dodam, że ja tego soulowego klasyka odkryłem sporo
wcześniej w niejako w oczywisty sposób –
jako zwolennik wokalnego soulowania Niemena). No i jeszcze pojawiła się na płycie,
nie mająca swej polskiej wersji, kompozycja naszego artysty Why Did You Stop Loving Me. Też
interesująco brzmiący utwór – pełen dramatyzmu, powstały na kanwie dzwonów, z lotną
folkoryzującą wstawką i z ognistym bluesowym
dialogiem wokalno-gitarowym.
Niestety, ta płyta wydana w 1972 roku, z muzyką pewnie jakoś trudną dla dużej części rockowej publiczności, ale jak najbardziej na
czasie, zebrała świetne opinie i… nie „chwyciła” na rynku RFN (wydal ją
tamtejszy oddział koncernu CBS). Nie doczekała się też polskiego wznowienia, na
które tak czekałem (i zapewne mnóstwo fanów Niemena). Ani w 1972, ani w następnym
roku nie ukazała się w kraju. Ani do dziś. Pamiętam, że Czesław Niemen podczas
przygotowywania swoich dwóch boxów z reedycjami krajowych płyt, zapewniał mnie,
że uwzględni ten album w dodatkowym boxie, z nagraniami dokonanymi za granicą. Niestety,
okrutny los także tego planu nie pozwolił artyście zrealizować.
Wrócę do winylowego Strange Is
This World z sygnaturą CBS-u. Gdzieś tak w 74 roku, już zupełnie
zdesperowany, postanowiłem kupić go sobie na giełdzie płytowej, licząc się z
dużym wydatkiem. Ale nie udało mi się – chyba
nie trafiłem na egzemplarz wyglądający znośnie, a może i w ogóle wtedy tej płyty
nie było u handlujących… Wtedy odkryłem, że mój daleki znajomy posiada longplay Strange Is This World. Piszę „daleki znajomy”, bo choć mieszkaliśmy
w tym samym bloku, nasza znajomość głównie polegała na rozmowach o węgierskim
roku podczas przypadkowych spotkań. W tamtych czasach właściwie były to jedyne zagraniczne płyty z rockiem na
dobrym poziomie, jakie można było kupić w polskich sklepach (czyli też w
znośnych cenach). Bo licencyjne pozycje anglosaskich klasyków rockowego gatunku,
wydawane przez czeski Supraphon, pojawiały się niezmiernie rzadko i na ogół
„pod ladą”, dla osób zaprzyjaźnionych ze sprzedawcą (tak jak - jeszcze rzadziej
docierające - edycje indyjskiego Dum Dum z tego rodzaju repertuarem). A
czechosłowacki rock jakoś niewiele miał wtedy do zaoferowania na płytach – do nielicznych pozytywnych wyjątków należał
Blue Effect, ze swym dość „brytyjsko” brzmiącym Kingdom Of Life i z przymiarką do międzygatunkowych poszukiwań, nagranym z jazzmanami Coniunctio…
Ale teraz mój temat to Niemen i jego płyta: ów znajomy, któremu ktoś z rodziny przywiózł
z Niemiec Zachodnich Strange Is This World (jako polską
ciekawostkę z wyprzedaży!), udostępnił mi ten longplay do nagrania. I
najwyraźniej nie był aż takim jak ja zwolennikiem free rocka z Polski, bo
zwierzył mi się, że właściwie mógłby zamienić się ze mną na inną płytę.
Niestety, nie zdążyłem z nim ustalić, co chciałby za Strange Is This World. Niedługo potem dowiedziałem się, że
longplaya Niemena już nie ma – dokonał zamiany na płytę Carlosa Santany, o ile
dobrze pamiętam: Caravanserai.
I tak zostałem z nagraniem płyty Strange
Is This World dokonanym na moim kasetowym, monofonicznym Philipsie. Inny
zachodni album Niemena, Mourner’s
Rhapsody, udało mi się kupić zafoliowany na giełdzie płytowej w
warszawskich Hybrydach. A na nie zajeżdżone
Strange Is This World nadal jakoś
trafić na mogłem.
Jako że od drugiej połowy lat 70. zacząłem z pewną regularnością
przeprowadzać wywiady z Czesławem Niemenem i rozmowy te odbywały się w bardzo
sympatycznej atmosferze, w czasie któregoś ze spotkań odważyłem się zapytać, czy
korzystając ze swego stereofonicznego sprzętu
nie przegrałby mi na kasetę longplaya Strange Is This World, który na pewno na w bardzo dobrym stanie. Miał,
tak jak się spodziewałem. Mogłem się o tym przekonać, słuchając kasety, którą
mi nagrał.
A zaskoczyło mnie z jaką starannością przygotował to dla mnie… Nie
chciał, abym mu podrzucił swoją kasetę, nagrał mi longplay na własną,
pozbawioną jakichkolwiek firmowych znaków czy informacji producenta. Nic, tylko
szary plastik. Ale na nim wykonał opis niezmywalnym cienkopisem, zaznaczając
strony „A” i „B”, numerując utwory i pisząc ich tytuły drukowanymi literami,
podając autorów muzyki i tekstu, dodając jeszcze taką informację z winyla:
„Recorded At Union Studios, Munich, 1972, CBS”. I nawet zrobił okładkę z
reklamowej ulotki, którą kiedyś wydrukował mu PAGART!
Zresztą… może raczej było to – oczywiście bardzo drobne – jeszcze jedno przypomnienie,
jak serio podchodził do własnej twórczości?
Od dawna mam już własny egzemplarz winylowego Strange Is This World w idealnym stanie, ale też przechowuję
kasetę, na ktorą nagrał mi muzykę z tej płyty Czesław Niemen. Bezcenna
pamiątka, na dodatek niemal robiącą wrażenie „regularnego” wydawnictwa.
Komentarze
Prześlij komentarz
Wszystkie komentarze są moderowane.