Przejdź do głównej zawartości

Wychodzę na proroka. Rozmowa z Krzysztofem Cugowskim

Pewnie wszyscy doskonale pamiętamy. Rok 2014 upłynął pod znakiem pożegnania Budki Suflera z publicznością. Hucznego, koncertowego, z co najmniej kilku niezapomnianymi występami, z najbardziej mogącym cieszyć rockowe ucho tym z Przystanku Woodstock, zresztą utrwalonym na albumie DVD/CD. Rok 2014 był ostatnim rokiem działalności zespołu, po 40 latach regularnej aktywności. Był, ale… kilka dni temu temat Budki wypłynął w zaskakującym kontekście: powrotu. Z inicjatywy dwóch spośród trzech najważniejszych Budkowych weteranów: Romualda Lipki i Tomasza Zeliszewskiego. Zapowiedzieli jesienną trasę koncertową, z okazji 45-lecia zespołu, uatrakcyjnioną udziałem Felicjana Andrzejczaka, Izabeli Trojanowskiej i Urszuli. Krótko skomentował to w mediach Budkowy „ten trzeci” (a dla wielu „ten pierwszy”), Krzysztof Cugowski, który odmówił udziału we wspomnianym przedsięwzięciu.
Wczoraj Krzysztof zgodził się porozmawiać ze mną o zaistniałej sytuacji. Dodam, że nie było to jedynym tematem naszej rozmowy, której zapis przytaczam poniżej. 

    
- Gdy w grudniu 2014 roku, w związku zakończeniem działalności Budki Suflera,  przeprowadziłem z tobą wywiad dla „Teraz Rocka”, stwierdziłeś w trakcie tej rozmowy: Nie mogę oczywiście powiedzieć, że zespół już nigdy nigdzie się nie pojawi, ale jedno ci powiem: ze mną Budki na pewno już nie będzie. Można odnieść wrażenie, że to też niezły komentarz do obecnej sytuacji, gdy Romuald Lipko i Tomasz Zeliszewski zamierzają powrócić na estrady pod szyldem „Budka Suflera” i to z nowym wokalistą, znanym z cover bandu Budki. Pojawiło się już nawet w mediach stosowne, plakatowe zdjęcie „Budki Suflera i przyjaciół” z logiem zespołu i informacją o trasie koncertowej. 

KRZYSZTOF CUGOWSKI: Wygląda na to, że wychodzę na proroka, prawda? (śmiech). Co mam powiedzieć? Jest mi smutno, że moi byli koledzy chcą w ten sposób  legendę Budki Suflera zdemolować i mniej więcej zrobić tak, jak wcześniej zrobiło kilka innych słynnych zespołów. My postąpiliśmy w 2014 roku tak, jak powinno się zrobić, jak powinno się pożegnać. I miałem cichą nadzieję, że tak pozostanie, ale okazuje się, że życie powoduje, iż jest inaczej… Nawet nie komentuję, jak to wygląda od strony formalno-prawnej, bo jeszcze dokładnie nie wiem, jestem w trakcie konsultacji. Ten powrót Budki jest – jak sądzę i mówiłem już „Super Expressowi” – zupełnie niemożliwy, bo nazwa grupy, logo i tak dalej są zarejestrowane w urzędzie patentowym na nas trzech, nadal też istnieje firma Budka Suflera Production, w której jestem wspólnikiem razem z dwoma pozostałym panami. Jak można to wszystko obejść? Powiedzieć: my teraz będziemy grali, bo nam się tak podoba…  A przecież obaj koledzy mieli różne projekty muzyczne po rozwiązaniu Budki Suflera.

- Romuald Lipko powiedział dziennikarzowi „Super Expressu”, że pytali cię, czy nie zechciałbyś znów koncertować z Budką, ale kategorycznie odmówiłeś, mimo iż występując ostatnio z Zespołem Mistrzów wykonujesz dwanaście utworów z repertuaru Budki. „Naszych” - jak podkreśla Lipko w imieniu swoim i innych członków grupy.

KRZYSZTOF CUGOWSKI: Ze trzy miesiące temu spotkaliśmy się, z powodu „bo my chcemy znowu grać”. Ja na to mówię: Panowie, nie mam nic do tego, możecie, ale nie pod tą nazwą. Zresztą mnie nie ma co pytać o coś takiego, bo to jest oczywiste. Tak jak oni, tak i ja występuję od przeszło czterech lat w różnych konfiguracjach personalnych, ale nigdy nie padła nazwa Budka Suflera. Jak mógłbym się tak wygłupiać i robić takie sztuki? Od tamtej rozmowy ze strony Lipki i Zeliszewskiego była cisza. Ale, nie ukrywam, spodziewałem się, że tak będzie. No i tyle.

- Budka Suflera w końcu lat 70. i na początku następnej dekady występowała z innymi wokalistami, bo odszedłeś z zespołu na kilka lat. Ale - jak myślę - na pewno warto również przypomnieć, że jesteś współkompozytorem repertuaru dwóch pierwszych albumów, kultowych dla naszej rockowej publiczności, jak też sporej liczby utworów z późniejszego repertuaru. Poczynając od płyty Cisza, z 1993 roku, gdzie większość kompozycji podpisana jest Lipko-Cugowski. 

KRZYSZTOF CUGOWSKI: Inni wokaliści… O kim my mówimy? Jeden, niestety, już nie żyje, jeden mieszka w Niemczech i zresztą na żadnej płycie Budki się nie pojawił. Jest Felicjan Andrzejczak, który w zespole był króciutko. Natomiast śpiewające z Budką  panie po prostu były piosenkarkami, którym Romuald Lipko pisał utwory… A to, że Lipko zarzuca mi w wywiadzie dla „Super Expressu”,  że z Zespołem Mistrzów wykonuję dwanaście piosenek Budki? One są też moje! Jeśli śpiewałem z tym zespołem tyle lat, to co mam teraz wykonywać? Piosenki z repertuaru Fogga? Piosenki pani Sośnickiej? I czy zespół Romuald Lipko Band wykonywał utwory z repertuaru Fogga? Jest jak jest – nic na to nie poradzę. Zobaczymy, jak się sprawy potoczą, bo wszystko nie jest takie proste, jak się moim kolegom wydaje. Poczekamy, zobaczymy. 

- Po zakończeniu działalności przez Budkę Suflera występowałeś pod szyldem Cugowscy z zespołem twoich synów, Bracia. Nagraliście razem dwa albumy, studyjny Zaklęty krąg (który wzbudził znaczne zainteresowanie) i koncertowy Ostatni raz. Płyta live dokumentuje wasz pożegnalny koncert, z maja 2018 roku. Skąd to pożegnanie?

KRZYSZTOF CUGOWSKI: Mieliśmy grać dwa lata, a graliśmy trzy i pół! Myślę, że tyle wystarczy. Moi synowie mają swoje kariery, swoje sprawy. Umawialiśmy się na tę współpracę jako na taki miły epizod. Wielokrotnie pytano mnie i moich synów: kiedy nagracie wspólną płytę? Więc płytę nagraliśmy, a do tego jeszcze album live z DVD. 

- Może jednak w niedalekiej przyszłości Cugowscy powrócą na estradę?

KRZYSZTOF CUGOWSKI: Na razie na pewno nie. Moi synowie rozstali się ze sobą, nie bezpośrednio po zakończeniu przez nas wspólnej działalności. Nie wiem, dlaczego tak się stało. Według mnie to fatalny błąd. Ale… to dorośli ludzie.  

- W repertuarze Ostatniego razu obok utworów z repertuaru Cugowskich i Braci znalazł się światowy standard Georgia On My Mind, lecz też dwa standardy Budki Suflera, Sen o dolinie i Memu miastu na do widzenia.

KRZYSZTOF CUGOWSKI: To przecież naturalne! Co ważne, te utwory nie były aranżowane w taki sposób jak w Budce. Dotyczy to nie tylko mojej działalności z synami, podobnie jest w obecnej konfiguracji, w której występuję. 

- Porozmawiajmy więc na koniec o Zespole Mistrzów. Jak zebrałeś ten doborowy skład, z udziałem takich instrumentalistów z kręgu jazzu, rocka i ambitnego popu, jak gitarzysta Jacek Królik czy perkusista Cezary Konrad…

KRZYSZTOF CUGOWSKI: Do każdego zatelefonowałem i po prostu zapytałem, czy ma ochotę ze mną grać. To była pierwsza sytuacja od lat, że sam wybrałem sobie muzyków. Oczywiście jeszcze przez pól roku byli powiązani wcześniejszymi układami. Zaczęliśmy regularnie występować w czerwcu zeszłego roku, gdy już przestałem śpiewać z synami. Ale pierwszy koncert mieliśmy jesienią 2017, w Nowym Jorku, w Central Parku, w ramach Parady Pułaskiego… Tworząc zespół przyjąłem za najważniejsze kryterium, żeby wszyscy członkowie byli zadowoleni ze wspólnego grania. A nazwa pojawiła się, gdy już zaczęliśmy występować. Nie będę jakimś megalomanem, jeśli powiem, że to rzeczywiście są mistrzowie. Także słychać to w stylowych aranżacjach utworów Budki Suflera, które wykonujemy. Na przykład w bardzo gruntownie zmienionej Pieśni niepokornej

- W imieniu swoim i towarzyszących ci muzyków zadeklarowałeś w mediach: Gramy tylko repertuar rockowy. Czym jeszcze kierowałeś się sięgając po utwory z repertuaru Budki, bo te faktycznie stanowią większość koncertowego repertuaru Krzysztofa Cugowskiego z Zespołem Mistrzów?

KRZYSZTOF CUGOWSKI: Głównie wybierałem te, których byłem współkompozytorem. Wykonuję też Martwe morze, kompozycję  Romka, ale to jest utwór tak ze mną związany, że nie mam żadnych obiekcji. Romek może być spokojny, nie gramy jego wiekopomnych dzieł, z których może być tak bardzo dumny... Na festiwalu Polsatu, w czerwcu w Opolu, będę miał recital z okazji mojego 50-lecia na scenie. I wszyscy będą mogli usłyszeć to, co zwykle wykonuję podczas moich koncertów z Mistrzami. 

- Czyli wykonywania Takiego tanga nie brałeś pod uwagę?

KRZYSZTOF CUGOWSKI: Od przeszło czterech lat nie wykonałem ani razu.

- Może teraz o planach płytowych Krzysztofa Cugowskiego z Zespołem Mistrzów.

KRZYSZTOF CUGOWSKI: Jesteśmy w trakcie nagrywania albumu studyjnego. Będzie tam i granie elektryczne, i akustyczne. To taka trochę przekrojowa płyta, bo nagram tam też pierwszą piosenkę, jaką zarejestrowała Budka Suflera, Blues George’a Maxella z 70 roku.  Taka sentymentalna dla mnie rzecz. Będzie też sześć nowych piosenek, przygotowanych przez nas wspólnie, gdy siedzieliśmy razem u Jacka Królika. Poza tym nowa wersja piosenki z filmu Demony wojny, którą kiedyś nagrałem. I będzie jedna Budkowa rzecz z pierwszego longplaya w bardzo interesującym aranżu, z orkiestrą symfoniczną – Lubię ten stary obraz.

- A inne twoje plany?

KRZYSZTOF CUGOWSKI: Jakie ja mogę mieć jeszcze plany? Żeby nie umrzeć zbyt szybko? (śmiech).  





W biurze Pomaton EMI w trakcie pogawędki z Krzysztofem Cugowskim na temat jego solowego albumu Integralnie, rok 2001. Uchwycił nas Grzesiek Kszczotek, któremu dziękuję za foto.
 



Komentarze

  1. I to jest konkret. dzięki.

    OdpowiedzUsuń
  2. I to się czyta... A nie jakieś tabloidowe krętactwa... Dzięki i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Panie Wiesławie rzetelnie i ciekawie. Bardzo dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  4. posyłam dalej linka do wywiadu- świetnie się czyta , warto rozpowszechniać:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Pan Krzysztof, jak zwykle - z klasą ! Przy tym skromny, uczciwy, normalny...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Wszystkie komentarze są moderowane.

Popularne posty z tego bloga

Będziemy siadać przy stole, a Marek znów zacznie malować. Rozmowa z Bożeną Ałaszewską.

Gdy rozmawiałem z Markiem Ałaszewskim dla „Teraz Rocka” po ukazaniu się jego albumu Laufer , w pewnym momencie powiedział mi ze śmiechem: Jak będę miał 90 lat, to nie wiem, czy dam jeszcze radę płytę nagrać. Postanowiłem więc nie za dwadzieścia jak możnaby się spodziewać, lecz za dwa lata nagrać następną… 70-letni wtedy Ałaszewski poinformował, że pisze też rzeczy na orkiestrę i chóry, i taka będzie jego następna płyta po ostro rockowym Laufrze … Niestety, nie powstała. Pozostał artystą wydającym co dwadzieścia lat longplay-wydarzenie. Pierwszym i najsłynniejszym jest Mrowisko . Longplay nagrany został dokładnie 50 lat temu, w marcu 1971 roku, a jego zawartość nadal przykuwa uwagę, świetnie się broni.

Nie będę psuł legendy. Rozmowa z Andrzejem Nowakiem.

  Jest naprawdę śliczny   – zapewnił mnie Andrzej Nowak podczas naszej rozmowy w końcu czerwca. A chodziło o jego najnowszego Harleya-Davidsona, model cywilny z 1942 roku, którego z pomocą teścia skompletował i który powiększył jego i tak już imponującą kolekcję motocykli tej legendarnej marki. Andrzej rozmawiał ze mną przez telefon siedząc obok Harleya w swoim warsztacie, wyjątkowo ważnej części jego – jak mawia - „posiadłości” pod Głubczycami, gdzie od lat mieszka z żoną, Justyną, pod ochroną swoich ukochanych pitbulli.

„Na zdrowie” wypiją wszyscy. Rozmowa z Wojciechem Wojdą.

Podobno osoby urodzone 28 grudnia dzięki gorliwości, wytrwałości i umiejętności koncentrowania się na swej pracy mogą liczyć na powodzenie.   Nie jestem jakimś zwolennikiem astrologii, ale skoro tak uważał Jan Starża Dzierżbicki prezes przedwojennego Polskiego Towarzystwa Astrologicznego, niekwestionowany autorytet… Ktoś, kto w czasach, gdy jeszcze nie było na świecie największych klasyków rocka, przypisał osobom urodzonym 8 grudnia jak Jim Morrison,   frontman The Doors, zdolności muzyczne i zbyt silne poczucie niezależności , osobom urodzonym 9 października   jak John Lennon – umysł czujny, ostry, oryginalny i bardzo aktywny , zaś tym, którzy przyszli na świat 19 stycznia jak Janis Joplin -   charakter niezależny, obdarzony wiarą w siebie, nieraz ekscentryczny… Mój rozmówca urodził się właśnie 28 grudnia i – jak sądzę – faktycznie może mówić o życiowym powodzeniu. Od przeszło   30 lat jako śpiewający frontman i współautor repertuaru z powodzeniem prowadzi zespół Farben   Lehre, mają