Przejdź do głównej zawartości

Spotkania z Romualdem Lipko. Część pierwsza

1.W OBECNYCH WARUNKACH

Ten mój wywiad z Romualdem Lipko ukazał się latem 2002 roku na łamach „Tylko Rocka”. To była nasza kolejna, ale – jak się miało okazać –  najdłuższa rozmowa. Trwała blisko dwie godziny,  zaś Lipko, którego z osobistych, dziennikarskich kontaktów znałem już wtedy blisko  trzydzieści lat, w pewnym momencie zaproponował mi przejście na „ty”. A gdy się żegnaliśmy, zażartował z pierwszych siwych włosów w mojej brodzie. Przedtem zaś objawił mi się, tak  jak podczas każdego z naszych wcześniejszych spotkań: jako sympatyczny, uśmiechnięty rozmówca.
Lecz też często mówiący bardzo zdecydowanym tonem. Co już na pewno nie mogło dziwić u weterana estrady, muzycznego szefa zespołu-instytucji, Budki Suflera. Równie dobrze rozmawiało mi się wtedy z Budkowym frontmanem, Krzysztofem Cugowskim, z którym wywiad ukazał się w tym samym numerze pisma, na sąsiednich stronach, ale rozmowa odbyła się w innym miejscu, w kawiarence TVP (zaczął od tego jak bardzo lubi swoje trzy psy i jak bardzo nie lubi, gdy ktoś robi bałagan w jego kolekcji płyt…).   
A z Romualdem Lipko spotkałem się w barku warszawskiego Hotelu Europejskiego, gdzie można było wygodnie usiąść i porozmawiać swobodnie, zamówiwszy do picia coś dobrego. Zresztą  było to miejsce na tyle dobrze zlokalizowane i faktycznie „europejskie”, że od dawna korzystała z niego rodzima rozrywkowa branża dla załatwiania swoich spraw (ja w owym miejscu przez szereg lat przeprowadzałem wielokrotnie wywiady z muzykami rockowymi i jazzowymi, a podczas jednego z wywiadów zdarzyło się nawet coś takiego: nagle podszedł do mnie Maciej Zembaty, który akurat siedział niedaleko z Johnem Porterem, dał mi wizytówkę i powiedział: „Firma Zembaty-Porter poleca swoje usługi” ). W owym barku w Hotelu Europejskim spotkałem się  z Romualdem Lipko w jeden z pięknych poranków początku czerwca 2002 roku. Było to nazajutrz po koncercie Budki Suflera w Sali Kongresowej. Koncercie,  który odbył się w ramach promocji dopiero co wydanego albumu Mokre oczy.  Lipko w rzeczowy sposób tłumaczył mi, dlaczego swoją najnowszą płytę Budka nagrała dla polskiego oddziału światowego koncernu EMI, a nie jak kilka wcześniejszych – dla wytwórni z rodzinnego Lublina: W obecnych warunkach rynkowych duża firma gwarantuje  lepszą dbałość o „socjalne” sprawy artysty. Małe firmy nie dają też rady z pokryciem całego kraju.

2. BYŁOBY NIEWYBACZALNYM GRZECHEM

 Długowłosy, w eleganckiej, skórzanej marynarce, niewielkiej postury, ale emanujący  tym „czymś ”, co wynika z pewności siebie i poczucia własnej wartości… Na wszystkich, jak sądzę, od razu musiał robić wrażenie artysty i człowieka sukcesu. Ściślej biorąc: był już wtedy człowiekiem megasukcesu. Nie tylko kierował Budką Suflera, która już trzy dekady  nieprzerwanie należała do najpopularniejszych grup rockowych w tym kraju, ale też był głównym autorem muzyki  ze sprzedanego w ponad milionie egzemplarzy albumu Budki z 1997 roku, Nic nie boli tak jak życie. Również potrafił poprockowy wątek kontynuować z klasą i z doskonałym skutkiem na kolejnym studyjnym albumie zespołu, Bal wszystkich świętych, z 2000 roku. A  wcześniej dał jeszcze popis, komponując przeboje dla piosenkarek – w tym Nic nie może wiecznie trwać dla Anny Jantar i repertuar albumów Izabeli Trojanowskiej i Urszuli, dzięki któremu każda z nich zyskała własny styl, odniosła wielki sukces rynkowy i miała swój udział w unowocześnieniu rodzimego popu. Ale tuż przed premierą Mokrych oczu ukazała się płyta Ireny Santor, w przypadku  której producentem i kompozytorem większości repertuaru był także Lipko. Zapytany przeze mnie o powód współpracy z tak tradycyjną wykonawczynią piosenek, odpowiedział: Mam olbrzymią atencję dla ludzi, którzy pomagali żyć temu narodowi, kiedy mnie jeszcze nie było na rynku. I dlatego zapomnienie Ireny Santor byłoby niewybaczalnym grzechem tego społeczeństwa. Dodał: Namówiłem ją, aby po wielu latach nagrała płytę z nowym repertuarem. Wyjaśnił jeszcze: Dla mnie to też jakieś muzyczne wyzwanie.



3. TRUDNOŚCI NIE MAM    

Tłumaczył mi podczas tej długiej rozmowy: Z Budką jest też tak, że czuję największą odpowiedzialność. Wiele mogłaby tu opowiedzieć moja żona – jako najbliższy obserwator moich poczynań. Bo ja piszę wszystko w domu przy fortepianie. Zgodnie z zasadą: to, co się da przy fortepianie zaśpiewać, da się wykonać z każdym składem instrumentalnym… Moja żona wie, jaki mam szalony kłopot, siadając do robienia repertuaru – sam czy z Krzyśkiem – na kolejny album Budki. Ta odpowiedzialność jest tu brzemieniem. I zastrzegł się zaraz: Nie jest łatwo, ale trudności nie mam. Nie rodzi się to u mnie w bólu, mam łatwość pisania melodii. Jest tylko kwestia rozróżnienia – które melodie będą najlepsze dla zespołu.
 
4. NIE WIEDZIAŁEM

Zapytałem, czy w czasach, gdy ukazał się pierwszy longplay Budki Suflera, przeszło mu przez myśl, że będzie działał z tą formacją tyle lat? Odpowiedział: Kiedy ten zespół powstawał, zamknąłem sobie wszystkie inne życiowe drogi. Nie skończyłem studiów prawniczych (posiadam tylko absolutorium). I nie posiadam żadnego innego zawodu. Wtedy byłem pewien, że w jakimś stopniu potrafię robić muzykę, ale nie wiedziałem, na ile mnie stać jako kompozytora i aranżera. I dzisiaj właściwie też nie wiem. Trudno mi ocenić samego siebie. A zaraz potem Lipko dorzucił takie oto zwierzenia, zaczynając zaskakująco: Nie jestem człowiekiem, który może powiedzieć, że ponad wszystko kocha muzykę. Ale jedno jest pewne:  nie potrafię żyć bez uprawiana zawodu muzyka. I jestem rzetelny w tym, co robię. Nie zająłem się muzyką, bo szukałem sposobu na życie, na podróżowanie po świecie albo… dostępu do atrakcyjnych dziewczyn… Dziś mogę tylko powiedzieć, że w 75 roku byłem przekonany, iż w przyszłości też będę coś robił w muzyce.

5. GRANIE TOWARZYSZĄCE

Gdy poprosiłem, aby podał pięć piosenek z repertuaru Budki, z których jest najbardziej zadowolony, wymienił:  Jest taki samotny dom (z komentarzem: Ten utwór ma coś magicznego i w nastroju, i w przesłaniu), Ratujmy, co się da (Ma w sobie dużo radości), Jolka, Jolka pamiętasz (Mam atencję dla „fenomenu psychologicznego”, jakim stała się ta piosenka), Nowa wieża Babel i Martwe morze (podsumował zbiorczo: Utwory zawierające szczególny przekaz). Warto podkreślić – z albumu Nic nie boli tak jak życie nie wybrał hiperhitu Takie tango, tylko „trudniejszą” także muzycznie  Nową wieżę Babel, a z  najnowszej wówczas płyty, Mokre oczy, nie wymienił ani jednej pozycji.  A swoją drogą, wracając do utworu, który okazał się jego najcelniejszym komercyjnym strzałem: w Takim tangu nie było żadnego wątpliwego kompromisu, tylko talent i muzyczne wyczucie Romualda Lipko. Piosenka była fajnie „jego”, miała jakiś związek z  jego wcześniejszymi przebojami, szczególnie tymi pisanymi dla Izabeli Trojanowskiej, a zarazem przywoływała tradycję rodzimej muzyki młodzieżowej lat 60., pojawiały się zwroty melodyczne tego rodzaju.   
Album Mokre oczy  był pewnego rodzaju eksperymentem.  W przeciwieństwie do kilku poprzednich, z mniejszą lub większą dawką muzyki autorstwa spółki Lipko-Cugowski, zawierał tylko kompozycje samego Lipki (poza jednym wyjątkiem z tekstami Andrzeja Mogielnickiego). Nie koniec na tym: Ta płyta nie powstawała w trudzie i mozole prób zespołu – przyznał, gdy powiedziałem mu, że słuchając tego albumu niekiedy odbieram go tak, jakby był to rezultat pracy z muzykami sesyjnymi. I podzieliłem się moim wrażeniem, że na dodatek liczy się tu bardziej niż przedtem studyjna produkcja i aranżacje klawiszowe. Dodać warto, że na mamy tutaj nie jednego aranżera jak to zwykle bywało w Budce, czyli Romualda Lipko, mamy tutaj dwóch: on (kolejny raz sprawujący też „kierownictwo artystyczne”) i Budkowy basista-gitarzysta Mieczysław Jurecki. Lipko nie ukrywał przede mną, że po prostu chciał wyraźnej  odmiany po dwóch poprzednich albumach studyjnych. Nie myślę, żebyśmy przedobrzyli – zwierzył się też. I nie uważał, aby jego klawiatury zostały za bardzo wyeksponowane: Moje granie to granie towarzyszące, które w dużym stopniu decyduje o rozpoznawalności Budki
 
6. NA JAKIEJŚ MAŁEJ WOJNIE

Uważam, że dopóki jestem na scenie, to tak jakbym był na jakiejś małej wojnie.  Chociaż mam jeszcze paru przyjaciół ze starej branży i wiem, że jest kilku młodych życzliwych… A przede wszystkim jest to walka z własną materią. Także to powiedział mi  Romuald Lipko w 2002 roku podczas wywiadu dla „Tylko Rocka”. Kilkanaście lat później musiał się zmierzyć z okrutną chorobą. Inna to była walka, choć też „z własną materią”. I  – niestety – bez powodzenia.
Od 6 lutego tego roku już zawsze będzie jednym z Wielkich Nieobecnych polskiego rocka (i całej polskiej muzyki rozrywkowej).

Komentarze

Prześlij komentarz

Wszystkie komentarze są moderowane.

Popularne posty z tego bloga

Będziemy siadać przy stole, a Marek znów zacznie malować. Rozmowa z Bożeną Ałaszewską.

Gdy rozmawiałem z Markiem Ałaszewskim dla „Teraz Rocka” po ukazaniu się jego albumu Laufer , w pewnym momencie powiedział mi ze śmiechem: Jak będę miał 90 lat, to nie wiem, czy dam jeszcze radę płytę nagrać. Postanowiłem więc nie za dwadzieścia jak możnaby się spodziewać, lecz za dwa lata nagrać następną… 70-letni wtedy Ałaszewski poinformował, że pisze też rzeczy na orkiestrę i chóry, i taka będzie jego następna płyta po ostro rockowym Laufrze … Niestety, nie powstała. Pozostał artystą wydającym co dwadzieścia lat longplay-wydarzenie. Pierwszym i najsłynniejszym jest Mrowisko . Longplay nagrany został dokładnie 50 lat temu, w marcu 1971 roku, a jego zawartość nadal przykuwa uwagę, świetnie się broni.

Nie będę psuł legendy. Rozmowa z Andrzejem Nowakiem.

  Jest naprawdę śliczny   – zapewnił mnie Andrzej Nowak podczas naszej rozmowy w końcu czerwca. A chodziło o jego najnowszego Harleya-Davidsona, model cywilny z 1942 roku, którego z pomocą teścia skompletował i który powiększył jego i tak już imponującą kolekcję motocykli tej legendarnej marki. Andrzej rozmawiał ze mną przez telefon siedząc obok Harleya w swoim warsztacie, wyjątkowo ważnej części jego – jak mawia - „posiadłości” pod Głubczycami, gdzie od lat mieszka z żoną, Justyną, pod ochroną swoich ukochanych pitbulli.

„Na cały świat”( o najlepszych płytach 2023 roku i nie tylko…). Rozmowa z Michałem Wilczyńskim

Początek roku to, jak wiadomo, świetna pora na podsumowania. Także na rozmowę o najciekawszych płytach minionego roku. Z oczywistych powodów będzie to rozmowa głównie o albumach rockowych, bo przede wszystkim rockiem zajmuję się na moim blogu. Na rozmówcę wybrałem - jak w zeszłym roku - Michała Wilczyńskiego, założyciela i szefa wytwórni GAD Records, która także w 2023 roku dorzuciła sporo ciekawego do oferty fonograficznej, dostępnej na naszym rynku.