Gdy kilkanaście lat temu rozmawiałem z Wojtkiem Wojdą dla „Teraz Rocka”, zwierzył mi się, że za najgorszą swoją cechę uważa przesadną nerwowość. Ale owa nerwowość najwyraźniej nie przeszkodziła mu, aby z powodzeniem tak długo prowadzić własny zespół, Farben Lehre. W bieżącym roku tej płockiej grupie, której frontmanem, wokalistą i autorem tekstów jest Wojda, stuknie 35 lat. Ale moja majowa rozmowa z Wojtkiem – mam nadzieję – nie ma charakteru drętwego, jubileuszowego wywiadu. Pogadaliśmy swobodniej, a Wojtek przy okazji potwierdził, że nie przypadkiem za jedną ze swoich najlepszych cech uważa szczerość.
1. DAŁ MI
GRAMOFON
- Twoje Farben Lehre na razie obchodzi swe 35-lecie
na płytowo, powiększając – już i tak
imponującą – dyskografię. Do tegorocznego CD Pieśni XX wieku, z
sygnalizującym ten jubileusz hasłem On stage 35 na okładce, i po
EP-splicie z Sexbombą, doszedł winylowy album
Akustycznie, z bonusem w postaci DVD z zapisem występu w warszawskich
Hybrydach, z grudnia 2018 roku.
WOJCIECH
WOJDA: Te utwory w wersjach akustycznych były na jubileuszowym albumie CD Trzy dekady (z 2016 roku – przyp. wk),
gdzie znalazł się repertuar elektryczny, akustyczny i DVD z koncertu
elektrycznego. Teraz uznaliśmy, ze najwyższy czas wydać na czarnej płycie tę
naszą odsłonę akustyczną, żeby jakiś ślad tego ciekawego przedsięwzięcia, z
interesującymi gośćmi, pozostał dla publiczności zainteresowanej winylami. Tym
bardziej, że padały pytania, czy to się w tej postaci także ukaże. A lepszej
okazji niż nasze 35-lecie nie było widać.
- Przyznaj się: zbierasz płyty winylowe? Ja na przykład mam kilkadziesiąt egzemplarzy, głównie te pozycje, do których mam wyjątkowo duży sentyment z młodości, albo te, które są wydane wyjątkowo efektownie. Może, gdy postaram się o lepszy gramofon, zacznę zbierać szerzej.
WOJCIECH
WOJDA: Ja dość podobnie odnoszę się do tego tematu, a jakiejś prawdziwej
kolekcji na razie nie posiadam. Mam co prawda gramofon dobrej jakości, firmy
Thorens, który dostałem od Muńka Staszczyka z okazji mojego ślubu. Nie mógł
pojawić się na weselu, ale wpadł wcześniej, złożył mojej żonie i mnie życzenia,
wypiliśmy jakieś piwko i dał mi gramofon… A wracając do płyt – nie jestem
regularnym zbieraczem jak nasz basista, ale jeśli coś mi wpadnie w ręce, to już
sobie zostawiam! Muniek dając mi gramofon, załączył dyskografię T. Love na
winylu, taki duży box, który też bardzo mnie ucieszył.
- Te nowe tłoczenia płyt często doskonale brzmią.
Porównywałem z winylowymi edycjami z epoki wydane ostatnimi czasy przez
warnerowskie Polskie Nagrania albumy Niemen Aerolit, Katharsis i
Idee fixe Czesława Niemena. Muszę powiedzieć, że była ogromna różnica na
korzyść. Nowe masteringi nie budzące wątpliwości, zaskakująco dobre, plus nie
tylko świetne tłoczenia, ale też świetna masa. Tak samo dobrze wypadły niedawne
winylowe wydania dwóch pierwszych longplayów twojego zespołu, Bez pokory przypomniane
w 2020 roku przez MTJ, i My maszyny wznowione rok wcześniej, przez Lou
& Rocked Boys. Pamiętam, że debiutancki Bez pokory miał
zresztą swoją premierę w 1991 roku
jeszcze na czarnej płycie.
WOJCIECH
WOJDA: Na pewno masa, z której tłoczone są płyty jest teraz dużo lepsza niż
kiedyś. Przy niższych nakładach tłoczenia są staranniejsze. I jeszcze coś: na
pewno winyl ma w sobie tę duszę, jakąś magię, której brakuje cyfrowym nośnikom.
- A w czasach panowania CD zbierałeś płyty? Jako
punkowiec powinieneś mieć przede wszystkim słabość do kaset.
WOJCIECH
WOJDA: Był taki okres, że dość sumiennie zbierałem kompakty i nawet mam sporo
tych płyt. W pewnym momencie nie tyle
przestałem zbierać, co pojawiły się nowe nośniki, takie jak mp3. Mam w
samochodzie odtwarzacz „empetrójkowy”, więc przestałem zbierać CD, ale gdy mi
coś ciekawego wpadnie w ręce, to nadal sobie zostawiam. Mam w domu takie
stojaczki na płyty kompaktowe i jest tam z kilkaset egzemplarzy.
2.
JESTEM OTWARTYM UMYSŁEM
- Często kupujesz kompakty?
WOJCIECH
WOJDA: Jeśli chodzi o polska muzykę, to ją z reguły dostaję (śmiech). Jeśli
chodzi o zagraniczną - to od czasu do czasu nadal coś kupuję, ale bardzo
rzadko. Ostatnią, jaką kupiłem, była Songs
Of Experience U2. Ta płyta mnie urzekła. Jestem fanem U2 od wielu lat, nawet
słychać to było w początkach Farben Lehre, a na tym albumie wrócili na właściwe
tory, kolokwialnie mówiąc: nagrali zajebistą płytę. Bo prawie cała jest
świetna, co wcześniej rzadko im się zdarzało. Szczerze mówiąc, dla mnie ostatnia
tak udana ich płyta to trzecia, War.
Następnie zasłużenie stali się kultowym zespołem, ale gdy posłuchać takiego The Joshua Tree… To album, z którego
trzy numery tak pozamiatały, że reszty mogłoby nie być! A potem przeważały u
nich płyty na zasadzie: jeden, dwa superkawałki i tyle… Natomiast Songs
Of Experience to - moim zdaniem - najlepszy ich album od blisko 40 lat. Zaskakuje
świeżością, brzmieniem i pomysłowością.
- Ciekawe, czy wkrótce nie zmienisz zdania? Gdy
kiedyś podałeś mi listę swoich ulubionych utworów, nie było na niej żadnego z
War U2, jednak też zastrzegłeś się: Moja lista za pół roku pewnie byłaby
inna, ale oczywiście są rzeczy, które preferuję. Nadal chętniej sięgam po
utwory punkowe, postpunkowe i reggae’owe niż po numery z półki hardrockowej.
WOJCIECH
WOJDA: Jedno i drugie to nadal prawda. Jestem otwartym
umysłem, również w temacie muzyki. Nie tylko chodzi o style i gatunki. Mogę podać taki przykład: zawsze uważałem, że Die Toten Hosen
to zespół, który najlepiej wypada na koncertach, zresztą parę razy graliśmy z
nimi… Uważałem, że płyty nagrywają takie sobie.
A tu nagle, kilka lat temu, kupiłem z pełnym przekonaniem ich Laune der Natur, bo okazało się, że
wyjątkowo dobrze oddaje charakter zespołu!
3.
BYŁEM ZŁY NA SIEBIE
- Wydana w tym roku płyta Farben Lehre z okazji 35
lecia grupy, Pieśni XX wieku, płyta z nowymi wersjami utworów zespołu
wybranych z czterech pierwszych albumów, Bez pokory, My maszyny, Insekty i
Zdrada, a także spośród innych nagrań z tamtych czasów, zaskoczyła mnie.
Duża cześć utworów nie różni się jakoś szczególnie od wersji sprzed lat,
słyszalna jest – co oczywiste – twoja większa swoboda, pewność wokalna,
rezygnacja z punkowego drażnienia barwą głosu, są zmiany w gitarowych partiach,
ale… Przekonaj mnie, że właśnie taką płytę należało nagrać.
WOJCIECH
WOJDA: Jeśli chodzi o porównanie starego z nowym – abstrahując od samego
brzmienia, które musi być lepsze (bo teraz są przecież inne możliwości
techniczne) czy od zmian w składzie… Przede wszystkim naszym założeniem było,
żeby klimat lat 80 i 90 był oddany na tej rocznicowej płycie. I rzeczywiście
tam, gdzie „lepsze byłoby wrogiem dobrego”, w takich utworach, jak Przemiany czy Egoiści, uznaliśmy, że w aranżacjach gmerać za bardzo nie należy.
Tylko zliftingowaliśmy trochę te numery. Faktycznie gitara nieco inaczej
chodzi, niektóre teksty są lekko skorygowane. A dlaczego taka płyta na
rocznicę? Bo tamto granie bardzo różniło się od
tego, co Farben Lehre robi w ostatnich latach, a nam nie chodziło o to, żeby
ten album brzmiał jak Stacja Wolność!
Teraz gramy bardziej melodyjny punk rock z elementami reggae – tak bym to
najprościej podsumował. Ale mimo wszystko pojawiła się na Pieśniach XX wieku grupa utworów, które wywróciliśmy do góry
nogami. Kluczem doboru kompozycji na tę płytę były moje teksty. Zaskakujące
jest to, że przekaz niektórych piosenek brzmi dzisiaj bardziej aktualnie, niż w
chwili, kiedy powstawały. Jak choćby Oto
emigranci. W tym przypadku inne tempo i inna stylistyka miały ten potencjał
tekstowy podkreślić, uwypuklić. Czekanie
na znak z naszego pierwszego longplaya też dość mocno przebudowaliśmy.
Jedyne, co się ostało, to linie wokalne. Bo także tu zastosowałem moją
filozofię co do wykonywania coverów: wszystko można w numerze zmienić, tylko
nie powinno się ruszać linii wokalu, bo to coś, co słuchacz najłatwiej
zapamiętuje, kojarzy. Faktycznie po tych latach mam już trochę inny wokal,
chociaż wyśpiewuję tę samą melodię… Pamiętam, kiedy wyszedłem ze studia
Andrzeja Puczyńskiego (Izabelin Studio – przyp. wk) po nagraniu longplaya Bez pokory, byłem zły na siebie, że w
niektórych numerach, na przykład Rodzina
– rzecz święta, siliłem się na punkowy śpiew. Że zamiast śpiewać normalnie,
próbowałem być ostrzejszy niż naprawdę byłem. To może i miało w sobie coś
fajnego, ale nie było do końca naturalne.
- Jak po latach oceniasz cztery pierwsze płyty
twojego zespołu? Sądzę, że Bez pokory pozwala dobrze się zapoznać
z twoją młodzieńczą receptą na rodzimy punk, gdzie – powiedzmy otwarcie -
punkrockowy duch bywa ważniejszy od punkrockowej stylowości, gdzie przede
wszystkim chodzi o brzmiące motorycznie i trochę punkowo muzyczne podparcie twoich
„niepokornych” tekstów. My maszyny to zasadniczo kontynuacja
debiutu, ale też Farben Lehre przymierza się do heavymetalowej gitary
(Epidemia) i solidnie mainstreamowego rockowego grania (Jutro przed
nami), pojawia się też balladująca piosenka o zaskakująco delikatnym
akompaniamencie (Nierealne ogniska). Na następnej płycie,
Insekty, grupa skłania się ku
konwencji unplugged (Młodzi końca wieku), ale też w podkładzie miga coś
z metalu-hardcore’u (Insekty). Zdrada nie oznacza jakiejś repertuarowej
zdrady, ale, mimo dostrzegalnego upodobania do „trochę hardcore’u” i twojego
stałego kursu wokalnego, czasami przynosi aranżacyjne poszukiwania z innej
sfery – a to altówka w podkładzie (Nowy dzień), a to solo
gitarowe z rozmachem i o ciekawym brzmieniu (Garażówka).
WOJCIECH
WOJDA: Słuszne spostrzeżenia… Mimo że Insekty
i Zdrada bywają pokombinowane
muzycznie, powiedzmy są ambitniejsze, to uważam, że po latach pierwsza i
druga płyta bronią się lepiej.
-
Planujecie przypomnieć Insekty i Zdradę na czarnych
płytach w najbliższym czasie? Do tej pory nie miały wydań na winylu.
WOJCIECH
WOJDA: Już wtedy, w połowie lat 90.
cieszyły się mniejszą popularnością. A wznowienie na winylu obecnie ma (moim
zdaniem) sens, kiedy na pewno wiadomo, że fani czekają na daną płytę. Nie
mówię, że kiedyś tych albumów nie wydamy, ale teraz pierwsze w kolejce są Atomowe zabawki z 2001 roku. Bo w tym
roku przypada okrągła rocznica ich wydania, a poza tym bardzo sobie cenię ten
album. Oczywiście chcemy również wydać na winylu Pieśni XX wieku.
4.
NIE BARDZO CHCIAŁEM
- Całe swe dorosłe życie jesteś muzykiem, liderem
Farben Lehre. A kim chciałeś zostać w dzieciństwie? Już wtedy marzył ci się
rock?
WOJCIECH
WOJDA: Nie. W 74 roku, mając 8 lat, kibicowałem odnoszącej międzynarodowe
sukcesy drużynie Kazimierza Górskiego i to był taki czas, że tak jak większość
moich kolegów chciałem zostać piłkarzem. Potem – kolarzem, bo Szurkowski i
Szozda też odnosili wspaniałe zwycięstwa. Ale okazało się, że kondycyjnie nie
nadawałem się na kolarza, a w piłkę nożną nie byłem najlepszy nawet na osiedlu
(śmiech). Więc wtedy pojawił się trzeci wariant: muzyka. Powołując się na moje
rockowe korzenie wymieniam twórczość AC/DC. Ale ściślej biorąc, zacząłem
słuchać muzyki jako dziesięcio-dwunastolatek. Pamiętam Joe Dassina, Drupiego,
Suzi Quatro z jej zachrypniętym głosem czy Smokie (o dziwo ostrzejszy Slade mi
się wtedy mniej podobał). Przez jakiś czas przeżywałem też
fascynację Boney M. i Africem Simone’em. A tak naprawdę rock zaintrygował mnie, jak miałem 13 lat i usłyszałem The Game
Queen. A chwilę później pojawiło się u mnie wspomniane AC/DC. Zaczęło być
głośno o zespole w związku ze śmiercią Bona Scotta i… zacząłem masowo
pochłaniać ich muzykę. Back In Black
z Brianem Johnsonem bardzo mi się spodobało, ale jak usłyszałem ich
wcześniejsze płyty ze Scottem, to tym bardziej zostałem ich fanem. Do dziś
najbardziej podoba mi się Highway To Hell,
ale bardzo cenię również albumy Powerage i
Let There Be Rock. To moje upodobanie do AC/DC przełożyło się na polski
rock: na przełomie 81/82 roku zacząłem być wielkim fanem TSA, bo ich muzyka
oraz image podobnie mi się kojarzyły… Wkrótce potem zaszokował mnie koncert Republiki
(to był Jarocin 82) i zacząłem się też otwierać na punkowe zespoły. Chociaż
pierwszy prawdziwy koncert rockowy, na którym byłem, to Maanam wiosną 1981
roku.
- Pamiętam, że Janusz Panasewicz opowiadał mi
kiedyś, że jako nastolatkowi marzyło mu się być jak Robert Plant, ale z gitarą. Nie kusiła cię rola wokalisty-gitarzysty?
WOJCIECH
WOJDA: Z tym wokalem było tak, że pchnęła mnie w tym kierunku moja nauczycielka
muzyki w podstawówce. Kazała mi na lekcjach śpiewać jakieś piosenki. Ja
oczywiście nie bardzo chciałem, wstydziłem się (śmiech). Ale przekonała mnie,
że mogę rozwijać się w tym kierunku, że mogę być wokalistą, że jak założę
zespół, to jakoś sobie poradzę. Jednak zanim założyłem Farben Lehre, to
nauczyłem się grać na gitarze basowej numery Lecha Janerki i Republiki, a
jednocześnie podśpiewywałem je sobie, grając właśnie na basie. I może nawet
poszedłbym w stronę gitary basowej, gdyby nie to, że gdy w 83 roku zakładaliśmy
szkolny zespół, gitarzysta przyprowadził na pierwszą próbę basistę. Już wiedziałem,
że nie zostanę Janerką, który zajebiście grał na basie i świetnie śpiewał, więc
postanowiłem, że będę tylko śpiewał. Tak to się zaczęło. Chociaż… nie poddałem
się tak łatwo. Gdy już zakładaliśmy Farben Lehre, był pomysł, że będę grał na
basie, ale… okazało się, że wokalistę znacznie trudniej znaleźć (śmiech). Dotychczas
w Farben Lehre miałem tylko jeden basowy epizod: numer Niepokój z płyty Zdrada,
depresyjny, zimnofalowy. Zagrałem wtedy na basie i w nowej wersji, na płycie Pieśni XX wieku, też gram w tym numerze.
Dokładnie tak samo będzie na koncertach, o ile Niepokój pojawi się w
setliście.
5.
TAK KOLOROWO NIE JEST
- Jaki wpływ miało na ciebie, że do składu Farben
Lehre dołączył - przeszło 20 lat temu,
jako gitarzysta – twój młodszy brat, Konrad, mający zresztą swój własny zespół,
Strajk?
WOJCIECH
WOJDA: Wpływ mobilizujący. O tym, że mój brat ma muzyczny talent przekonałem
się, gdy miał 16 lat. Kiedy założył Strajk, zaczął od basu, bo w domu była moja
gitara basowa. Robił błyskawiczne postępy. Każdy z nas miał swoje życie, on
jest ode mnie młodszy o 9 lat, siedział w domu i coś sobie dłubał z chłopakami
ze swojego Strajku, ale gdy po paru miesiącach usłyszałem, jak gra na basie, to
byłem w ciężkim szoku. Potem mi się przyznał, że szkolił się słuchając New
Model Army, a to wyjątkowo dobra szkoła dla basistów… Gdy
w 1998 roku zmieniałem skład, zacząłem zastanawiać się, czy równie dobrze
poradziłby sobie z gitarą, bo w Farben Lehre potrzebowaliśmy gitarzysty.
Poradził sobie od razu. Obecnie mój brat jest bardzo ważną częścią Farben
Lehre, współautorem muzyki. Ten zespół poszedł muzycznie do przodu dzięki niemu.
-
Płytowy dorobek Farben Lehre może imponować: obejmuje kilkanaście
studyjnych albumów z premierowym materiałem. Czy jesteś w stanie wymienić
kilka, z których po nagraniu byłeś całkowicie zadowolony?
WOJCIECH
WOJDA: Choć zespół nazywa się Farben
Lehre, to tu tak kolorowo nie jest (śmiech). Jeśli chodzi o nasze płyty z XX
wieku - już miesiąc po wyjściu ze studia dostrzegałem mankamenty. Więc tę część
dyskografii w tym przypadku odłóżmy – dziś mogę się przyznać, że nie byłem
zadowolony i to nie z powodu repertuaru. Uważam, że po prostu jeszcze wtedy nie
umieliśmy nagrywać. Płyta Atomowe zabawki
(z 2001 roku – przyp. wk) była jakimś światełkiem w tunelu, brzmiała trochę
lepiej, następna, Pozytywka, znów
brzmiała niespecjalnie. Pierwszy album, z którego byłem całkowicie zadowolony
to Farbenheit. Wydana nieco później Snukraina to trochę taka „powtórka z
rozrywki”, równie dobrze nagrana, ale nie uwolniliśmy się od piętna poprzedniej
płyty. Kolejna, z której efektu brzmieniowego byłem zadowolony, to Ferajna. Achtung 2012 też dobrze wyszło, ale tylu gości zaprosiliśmy (m.in.
Anja Orthodox, Gutek, Jelonek, Kamil Bednarek – przyp. wk), że była skazana na
sukces (śmiech). Bardzo jestem zadowolony ze Stacji Wolność (ostatni jak
na razie repertuarowo premierowy longplay Farben Lehre – przyp. wk). Wymieniłbym jeszcze najnowsze
Pieśni XX wieku, jednak nadal
brzmieniowo, produkcyjnie najwyżej cenię Stację Wolność.
6.
ŻYCIE CIĄGLE INSPIRUJE
-
Na pewno jednym z największych atutów Farben Lehre są twoje teksty. Po
okresie młodzieńczego, mocno punkowego „bez pokory” - zmieniać się nie chcę, bo taki już jestem
czy wolności nie ma i nie będzie, stawały się one często ponadczasowe,
ważne, uniwersalne. Z takimi choćby wersami jak: zaraza podłości zatruwa
nasze głowy czy co to za życie,
powiedz, gdy rozum śpi? Jak ci się je pisze? W ostatnich latach łatwiej niż
kiedyś? Czy może z upływem lat jest coraz trudniej? Pojawia się groźba
wypalenia? Znużenia?
WOJCIECH
WOJDA: Groźby wypalenia czy znużenia u siebie nie dostrzegam, bo życie ciągle
inspiruje i przynosi nowe pomysły. Jeżeli chodzi
o tę techniczną stronę pisania tekstów – z upływem lat jest łatwiej. Przestałem
przejmować się, gdy ktoś mi zarzuca, że rym jest zbyt prosty. Kazik, mój ulubiony polski tekściarz, też czasami
rymuje z lekka po częstochowsku, chociaż jest z Warszawy (śmiech). Jak byłem
młodszy, to pomysł na tekst nieraz musiał kilka lat poczekać, dojrzeć – na przykład
Wataha, która trafiła na Achtung 2012, została napisana ponad dekadę wcześniej. Nie mówiąc już o tym,
że Anioły i demony powstały w latach
90. i miały tytuł Kwiaty świata, a
potem zrobiłem tekstowi taki lifting, że stał się jednym z najważniejszych w
historii Farben Lehre.
-
W słońcu twarze pogodniejsze/A w duszy nadziei więcej. I ten
tekst, i muzyka nie kojarzą się z punkową genezą twojej grupy…
WOJCIECH
WOJDA: Ja bym nie przywiązywał takiej wagi do tego punk rocka.
-
I to mówi ktoś, kto, jako swoją „płytę na zawsze” podaje Never Mind
The Bollocks Sex Pistols… Bo tak stwierdziłeś, gdy robiłem z tobą
wywiad do mojej rubryki „Przesłuchanie” w „Teraz Rocku”. Ale też fakt: od szeregu lat repertuar Farben Lehre
rozpięty jest między punkowymi czadami, jakąś odmianą reggae i balladami, a i
zdarza się muzyczny refleks miejskiego folkloru czy orientalizujący
dodatek. Dobrym przykładem tego, jak dla mnie, przekonującego eklektyzmu
Farben Lehre może być Stacja Wolność.
WOJCIECH
WOJDA: Od początku dawaliśmy sygnały, że jesteśmy otwarci także na inne
dźwięki, inne przestrzenie muzyczne… O czym już sam wspomniałeś. A jeśli chodzi
o tematykę tekstów, to są u mnie fale. Nie ukrywam, że bieżąca polityka dużo ma
z tym wspólnego.
- Często i chętnie komentujesz otaczającą nas
rzeczywistość.
WOJCIECH
WOJDA: To politycy starają się, abyśmy komentowali. Ale dla jasności: ja
polityków wszelkiej maści mam w dupie. Reaguję dopiero wtedy, gdy za bardzo
wtrącają się w moje życie, mojej rodziny, kolegów. Staram się piętnować to, co
złego polityka robi ludziom w głowach. Ale to dzieje się, jak mówiłem, falami:
większość tekstów ze Stacji Wolność
powstała w ciągu pół roku. A są takie okresy, że nic nie piszę, nie mam
inspiracji. Szczerze mówiąc, najgorszym dla mnie okresem jako dla tekściarza
był przełom lat 90. i następnej dekady. Prawie nic wtedy nie powstało, tylko
jakieś pojedyncze teksty.
7.
BYŁO TO DOŚĆ OCZYWISTE
-
Porozmawiajmy o kolejnym z najnowszych wydawnictw twojego zespołu. Skąd
pomysł, żeby przy okazji 35-lecia grupy połączyć winylową reedycję akustycznych
wersji repertuaru Farben Lehre, wziętych z albumu na 30-lecie, z DVD z koncertem
akustycznym, z Hybryd z 2019 roku?
WOJCIECH
WOJDA: Było to dość oczywiste.
-
Ale z gości Farben Lehre, którzy wzięli udział w tamtych udanych
nagraniach, na tym live pojawili się tylko Gutek i Marusz Kumala.
WOJCIECH
WOJDA: W studiu zawsze łatwiej zgromadzić ludzi, można dobierać różne terminy. Kiedy
graliśmy ten koncert w Hybrydach, Gawliński, Jelonek, Rollinger mieli swoje
zobowiązania, nie udało się tego skoordynować. Skończyło się na naszym
składzie, Gutku, Mariuszu Kumali, mojej żonie Agacie… Z tym, że Kumala
wcześniej został stałym członkiem projektu
„Farben Lehre Akustycznie”.
- Ale jednak na koncercie z Hybryd, dostępnym już
na DVD, dość często sięga po gitarę elektryczną…
WOJCIECH
WOJDA: To są takie kawałki „akustyczne inaczej”, ale część z tych utworów, przy
okazji następnych koncertów chcemy odpuścić.
Wcześniej mieliśmy już kilka elektrycznych, koncertowych DVD, a teraz
chcieliśmy ludziom pokazać na ekranie Farben Lehre w tej drugiej odsłonie. Żeby
coś zostało po tym akustycznym Farben Lehre także w tej postaci, nawet jeśli
bywa czasami trochę elektryczne (śmiech).
- Czego jeszcze możemy spodziewać się po Farben Lehre w tym roku? Wyszło już kilka wydawnictw, z powodu złagodzenia pandemicznych obostrzeń będzie w końcu trasa na 35-lecie, z drugim jubilatem, z zaprzyjaźnioną z wami Sexbombą.
WOJCIECH
WOJDA: Ta wspólna trasa na 35-lecie, we wrześniu i październiku bieżącego roku,
będzie połączona z kolejną edycją Punky Reggae Live, które to koncerty z mojej
inicjatywy organizujemy od kilkunastu lat. Oprócz nas i Sexbomby na trasie
zagra też Zenek Kupatasa. Z racji tego, co się dzieje w kraju, działamy ostrożnie,
więc póki co zaplanowaliśmy koncerty w jedenastu miastach, zatem mniej niż
zazwyczaj. Ponadto zamierzamy jesienią zagrać również serię solowych koncertów
urodzinowych, a wcześniej w okresie letnim odwiedzimy
kilka festiwali, między innymi Czochraj Bobra, CieszFanów Festiwal, Izerbejdżan czy
Summerfall Festival. Z innych planów jubileuszowych
szykujemy jeszcze dwie wydawnicze niespodzianki. Na początku września ukaże się
wyjątkowe wydawnictwo Friends For Friends, dwupłytowy album, na którym
35 zaprzyjaźnionych zespołów zagra swoje wersje utworów Farben Lehre. Znam już
praktycznie wszystkie „wykony” i zapewniam, że warto będzie sięgnąć po tę płytę,
bo niektóre wersje są wręcz zjawiskowe. Uchylając
rąbka tajemnicy powiem, że w zestawie znajdą się tacy wykonawcy, jak
Kobranocka, Quo Vadis, Enej, Jeden Osiem L, Closterkeller, Golden Life, Dr
Misio, Gutek czy The Analogs, a do tego trzy formacje zagraniczne, czyli Dritte
Wahl, Kozak System i Smola A Hrusky. Ponadto na koniec roku planujemy wydać box
CD z całą dyskografią zespołu, a do tego byłaby książeczka i jakieś inne
okazjonalne dodatki…
-
Wróćmy do DVD z akustycznym koncertem. Twoja żona, Agata, towarzyszy ci
wokalnie podczas tego występu. Trudno nie zapytać: czy zanim cię poznała, była
fanką Farben Lehre?
WOJCIECH
WOJDA: Nie była. Kojarzyła jedynie takie numery jak Matura, Anioły i demony
czy Spodnie z GS-u. Jak mnie poznała,
to brylowała w mrocznych klimatach gotycko-metalowych z żeńskim wokalem.
Evanescence, Nightwish, Lacuna Coil, Within Temptation – ten kierunek. Była też
fanką Comy, co mnie zupełnie zaskoczyło, bo ja jakoś nigdy nie mogłem przekonać
się do tego zespołu i wysłuchać całego ich koncertu… Oczywiście odkąd została
moją żoną zna i lubi dużo więcej z naszego repertuaru (śmiech).
Wojtek Wojda do autoryzacji dołączył – pochodzące z archiwum rodzinnego - zdjęcie z żoną, Agatą. Z takim oto komentarzem: Zostało zrobione w maju 2019 roku, w Nowym Jorku, na obrzeżach Central Parku przy słynnym napisie "Imagine", nieopodal miejsca, w którym mieszkał i zginął John Lennon. Wybrałem tę fotkę, bo również słucham i szanuję dużo starszych rzeczy, w tym The Rolling Stones czy The Beatles, rzecz jasna...
Komentarze
Prześlij komentarz
Wszystkie komentarze są moderowane.