Przejdź do głównej zawartości

Moja misja, moje hobby. Rozmowa z Danielem Wolakiem

Dyskografie mają dla niektórych swoją magię. Ja to rozumiem. Dla prawdziwego fana rocka to bardzo cenne wiadomości. Ile płyt obejmuje dorobek danego zespołu czy solisty? Ile z nich zawiera premierowy materiał? Jakie piosenki trafiły na poszczególne płyty? Którzy instrumentaliści na nich grają – i na czym?  W którym roku ukazały się płyty i czyim nakładem? Czy miały wznowienia? Jeśli tak – to ile było reedycji? Czy są wydania i na winylu, i na CD?  Jak wyglądają ich okładki? Którzy wykonawcy mają w dorobku tylko jeden album albo tylko małe płyty? Jeśli chodzi o rodzimą muzykę rockową, to wszystko można znaleźć w sieci w jednym miejscu – na portalu „Archiwum Polskiego Rocka”. Albo zebrane w towarzyszących mu wydawnictwach książkowych. A stało się tak dzięki inicjatywie, pracy i uporowi jednej osoby. To Daniel Wolak. Uznałem, że najwyższy czas, aby z nim porozmawiać. Tym bardziej, że zapowiada zmiany na swoim, istniejącym już przeszło 20 lat, portalu.    

 COŚ FAJNEGO

 -  Leży przede mną imponujący tom, ponad 900 stron dużego formatu, mnóstwo opisów płyt  i reprodukcji okładek płytowych. Tytuł: Archiwum Polskiego Rocka. XX-lecie portalu. Jest to zeszłoroczne wznowienie Wydania Specjalnego z 2020 roku. Przy wcześniejszym niż to specjalne wydaniu zadowoliłeś się edycją w mniejszym formacie, tyle że dwutomową...  Przyznajesz,  że inspiracją do tego rodzaju publikacji dyskograficznej była dla ciebie wielotomowa dyskografia rockowa  Klausa-Dietera Tilcha, podsunięta ci przez przyjaciela, Karola Kubickiego. Księga na XX-lecie portalu dokładnie przypomina jednak nietypowymi wymiarami imponujące, choć jednotomowe książkowe dyskografie Martina C. Stronga, z cyklu The Great Rock Discography… Jak doszło do tej twojej „polskiej odpowiedzi na Stronga”?

DANIEL WOLAK:  Chciałem przygotować coś fajnego na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy w 2020 roku – coś ekstra, co można byłoby sprzedawać jako „cegiełkę”. Miałem materiały z drugiego wydania, z 2016 roku, ale stwierdziłem, że trzeba to uzupełnić. I zajęło mi to jakieś 40 dni wytężonej pracy. W wersji z 2016 roku były opisy 8 600 płyt, a w tym wielkoformatowym, jednotomowym wydaniu jest 10 i pół tysiąca. Przygotowałem też specjalną okładkę z logo WOŚP i trafiło to do ludzi, którzy wspomogli akcję Jurka Owsiaka, zrzucając  się na preorder. Ale  po akcji dla Orkiestry okazało się, że są jeszcze inni, którzy taki tom chcą mieć. Zmieniłem więc okładkę, na sygnalizującą, że to wydawnictwo na dwudziestolecie mojego portalu. I nawet dodruk musiałem zrobić, bo sprzedało się blisko 400 egzemplarzy.

- Domyślam się, że nie jest to liczba imponująca, jeśli porównać z liczbą osób korzystających z twojego portalu „Archiwum Polskiego Rocka”. Ale przy obecnym odwrocie od książki… Z tego, co wiem, wspomniany Strong  kilkanaście lat temu najwyraźniej skapitulował przed encyklopedyczną omnipotencją internetu  i przestał wydawać swoje książkowe dyskografie rockowe, jeszcze tylko w 2010 i 2011 roku dorzucił dwutomową The Great Folk Discography.

DANIEL WOLAK:  Ta wersja mojej dyskografii z 2016 roku, w dwóch tomach, sprzedała się w blisko tysiącu egzemplarzy. Sprzedało się wszystko, co wydrukowałem.  Ale ja już dawno wybiłem sobie z głowy spektakularne wyniki w dziedzinie sprzedaży. Wiem, dla jakich ludzi to drukuję. I wiem, że nie jest ich dużo. Ale ważny jest taki papierowy, książkowy ekwiwalent portalu. Bo jak masz portal internetowy to możesz sobie do niego zajrzeć, jednak nigdy nie zobaczysz tego w całości, nie uświadomisz sobie naprawdę, ile informacji w tym portalu jest. A jak wydrukujesz na papierze, to możesz bez trudu ogarnąć wzrokiem całość.

DRAMATYCZNIE CZĘSTO

- Czytałem w sieci twój wywiad dla trójmiejskiego magazynu  „Prestiż”, z 2016 roku.  Opowiadasz, że twoja przygoda z muzyką zaczęła się od tego, że ojciec „zaraził” cię Budką Suflera. A pierwsza płytą, którą sobie kupiłeś była płyta Elf Varius Manx, bo znalazły się na niej piosenki z filmu Młode wilki. Co mnie szczególnie zaciekawiło, przyznałeś  się, iż, choć masz swoją kolekcję,  nie jesteś  zajadłym  zbieraczem płyt, nie uważasz, aby cię można było nazwać „maniakiem płytowym”. Najwyraźniej masz do tego pewien dystans.

DANIEL WOLAK:  Chyba chodziło mi wtedy  o to, że nie muszę mieć wszystkich polskich płyt. Gdy czasem rozmawiam z czytelnikami, to wydaje im się, że posiadam wszystko, co opisuję.  A ja mam około 1200 albumów, po prostu te płyty, które bardzo chcę mieć albo te, które ktoś mi dał w prezencie. Są też takie zespoły, na punkcie których mam hopla i akurat ich płyty zbieram bardzo starannie.

- Na przykład?

DANIEL WOLAK: Mam całą półkę Budki Suflera, wszystko – łącznie z singlami. Jest co zbierać, bo taka płyta Za ostatni grosz miała około dwudziestu różnych wydań. Nawet okładkowy „grosz” z czasów PRL-u w pewnym momencie został wymieniony na współczesną monetę! W wydaniu New Abra / TA Music na CD. W ostatnich latach różne firmy wznawiały ten longplay na winylu: wyszła wersja MTJ, wyszła też wersja Warnera. Zwracam również uwagę na zupełnie zaskakujące detale. Na przykład są wydania Budki w Operze różniące się numerem telefonu wydawcy, podanym na okładce. Staram się zbierać także takie ciekawostki.

- Czy  myślałeś o tym, aby zaznaczać w swojej dyskografii bardziej istotne różnice między płytami, na pierwszy rzut oka mogącymi po prostu robić wrażenie kolejnych reedycji? Na przykład kompaktowe wznowienia debiutanckiego longplaya ważnego zespołu z lat 70. - Nurtu , pierwsze opublikowane przez Digiton i drugie przez Yesterday: nie tylko różnią się tyłem okładki i bonusami dodanymi do edycji Digitonu, ale też tym, że pierwsza reedycja zawiera właściwy repertuar longplaya, jednak w postaci innych, radiowych nagrań i nieco inaczej zaaranżowany (druga już  ten zgodny z oryginalnym winylem, utrwalony w studiu Polskich Nagrań), w dodatku magnum opus płyty, Syn strachu, na dysku Digitonu krótszy jest o blisko 2 minuty…

DANIEL WOLAK: Jeśli coś takiego sam stwierdzę, to staram się w opisie płyty umieścić. Nowa wersja mojego portalu, którą zamierzam niedługo uruchomić, będzie pozwalała samym użytkownikom dodawać płyty, a także jakieś interesujące informacje na ich temat. Oczywiście będzie to się odbywało pod pewną moją kontrolą. Mam nadzieję, że ludzie się ruszą i w przyszłości także moja książka napęcznieje nowymi wiadomościami. Sam – z oczywistego powodu - nie jestem w stanie wszystkiego wychwycić... Wracając do pytania o płyty, które sumiennie kolekcjonuję. Przede wszystkim to wspomniana Budka, ale też bardzo lubię Perfect i też staram się zebrać wszystkie płyty tego zespołu we wszystkich wydaniach. Na przykład Perfect ma swój longplay UNU, który był dramatycznie często wznawiany przez różne firmy. Nawet ja, po latach  zbierania nie mam wszystkich wydań!  Zresztą nawet w przypadku jednej firmy, MTJ, tył okładki był  zaprojektowany na kilka różnych sposobów.  Trzecia taka kapela, której płyt mam sporo i zbieram rozmaite  edycje, to Lady Pank. Ale na pewno największym dostarczycielem na polskim rynku różnych wydań tych samych tytułów do pewnego momentu był Dżem, współpracujący z kilku firmami.

BIAŁY KRUK

- Najbardziej unikalna płyta w twoim zbiorze?

DANIEL WOLAK: Taki „biały kruk” to American Tour Budki Suflera z 1988 roku, z anglojęzyczną wersją Jolka, Jolka pamiętasz, śpiewaną przez Krzysztofa Cugowskiego – Lifeline. Tekst napisał Tom Wachtel, autor tekstów angielskich dla Lombardu.  

- Planujesz poszerzenie haseł swojej dyskografii o informacje na temat kariery poszczególnych wykonawców – tak jak to praktykował przywoływany w naszej rozmowie już kilkakrotnie – M. C. Strong? A może też, również idąc jego śladem, podawałbyś oceny albumów według wybranej skali?

DANIEL WOLAK: O tym drugim nigdy nie myślałem, pozostawiam to innym. Co do krótkich biogramów zespołów i solistów – miałem taki pomysł, ale dziennikarz muzyczny, który chciał ze mną przy tym współpracować proponował ograniczenie ich liczby w książce do na przykład 500. Z kolei takie rozwiązanie, że dostawałbym informacje od samych muzyków, groziło tym, że mogą zacząć pojawiać się nieobiektywne teksty. Weźmy choćby to, co przytrafiło się Budce Suflera, gdzie pojawiły się dwa „obozy” mające swoje wizje historii zespołu.  A ja chcę, żeby moja książka, jak też portal, były wolne od takiej wady, nie służyły reklamie czy tendencyjnemu przedstawianiu biografii artysty.

-  Nadal mam wątpliwości co do kryteriów doboru wykonawców w opracowywanej przez ciebie dyskografii.  Jest tytuł „Archiwum polskiego rocka” , a pojawiają się płyty Grzegorza Turnaua czy Anny Marii Jopek. Świetna twórczość bardzo utalentowanych artystów, lecz nie sposób dostrzec jej związku gatunkowego z rockiem. Ciągle też odnotowujesz wydawnictwa uznawane przez muzyków za pirackie. Proszę, wytłumacz mi się z jednego i drugiego.

DANIEL WOLAK:  Pamiętam, że w swoim przewodniku płytowym „Polski rock” zastosowałeś taką metodę: w przypadku niektórych artystów, jak  na przykład Marek Grechuta, omówiłeś tylko ich wybrane longplaye, mające ewidentny związek z rockiem.  Ja nie chciałem aż tak wnikać w muzykę – zresztą nawet użyłem raz podtytułu „Katalog płyt z kręgu muzyki popularnej”. Poza tym brałem pod uwagę, że wśród instrumentalistów, którzy nagrywali z takimi nie kojarzącymi się z rockiem artystami jak Grzegorz Turnau, Anna Maria Jopek czy Maryla Rodowicz byli też wyróżniający się muzycy rockowi jak Zbigniew Hołdys, Dariusz Kozakiewicz czy Jacek Królik, znany z Chłopców z Placu Broni i Zespołu Mistrzów Krzysztofa Cugowskiego.

- W takim razie, dlaczego nie ma w twoim „Archiwum” hasła „Anna Jantar”, chociaż pojawia się ze swoimi płytami pierwszy zespół piosenkarki, bigbeatowi Waganci? No i przecież w trakcie swej kariery Anna Jantar nagrywała i ze Zbigniewem Hołdysem, i z Budką Suflera – w tym przypadku to niezapomniane Nic nie może wiecznie trwać…

DANIEL WOLAK: Rzeczywiście, moje niedopatrzenie. Ale będąc jedynym autorem tej publikacji nie mogę objąć wszystkiego.

- A jeśli chodzi o uwzględnianie płyt uznawanych za „pirackie”?

DANIEL WOLAK:  Są to tytuły z czasów, gdy te sprawy od strony prawnej nie były całkiem jasne, a bywa, że takie albumy stanowią sporą część dyskografii niektórych zespołów czy solistów. Uważam, że jednak należy to udokumentować.

DO KOŃCA ŻYCIA   

- Co by nie powiedzieć: twoja imponująca księga, która obejmuje lata 1960-2019 (najstarsza jest tym razem płytka z 1960 roku, epka Bogusława Wyrobka, nagrana z zespołem jazzowo-tanecznym Wicharego, ale zawierająca Jailhouse Rock…), to rzecz, która, mimo pewnego wydłużenia listy uwzględnionych wykonawców, zaczyna się, jak poprzednie wydanie, od albumu grupy 100 Tvarzy Grzybiarzy, a kończy się płytą Żywiołów, i też zawiera  poza uaktualnionymi dyskografiami wszystkich najważniejszych krajowych zespołów rockowych,  także   opisy płyt szeregu mało znanych grup z różnych okresów, często takich, które zdołały wydać tylko jedną pozycję. W sumie uświadamia jak bogaty i różnorodny jest dorobek polskiej muzyki rockowej.  A więc nie tylko jakoś porządkujesz wiedzę na jej temat, ale też odgrywasz pozytywną rolę pod tym względem.

DANIEL WOLAK: Zauważyłem, że polscy muzycy, niestety, często nie szanują rodzimej branży muzycznej. A ta ma przecież już ogromny dorobek. I jeżeli sami nie będziemy się szanować, to kto ma to zrobić? Ta moja gruba księga to jak szacuję: jakaś połowa tego muzycznego tortu, złożonego z nagrań szeroko pojętego krajowego rocka. W ostatnich dekadach o wiele łatwiej jest nagrać płytę i te dyskografie niebywale się mnożą. Dobrze, że jest takie Antyradio, które gra dużo nowej, młodej muzyki… A ten muzyczny dorobek często bywa bardzo ulotny, często płyty wychodzą i od razu przepadają. Warto więc gdzieś to spisywać.  I to jest taka moja misja, która też jest moim hobby. Żyję tym od 20 lat i bardzo chętnie będę to robił do końca życia.

- Zdarza się, że muzycy przysyłają ci swoje nowe płyty?

DANIEL WOLAK:  Raczej kupuję (nigdy nie ściągnąłem płyty!) niż ktoś mi przysyła. Nie umiem prosić, ale kiedyś odezwała się do mnie pewna wytwórnia, której się wydawało, że od dawna współpracujemy, bo tyle ich materiału było na mojej stronie. Zdziwili się, bo nigdy nic od nich nie dostałem – wszystko było moje! Mam się czym pochwalić: jest portal, są książki z dyskografiami, nie wynoszę tego na bazar… Przysłali mi karton płyt, umieściłem je na stronie. A za jakiś czas, gdy zapytałem o nowości, pan, z którym się kontaktowałem wszedł w tryb „korporacyjny”, zapytał, jaka jest oglądalność strony? Mój portal odwiedza ponad 1000 osób dziennie, nie mogę narzekać, ale widocznie to było za mało, bo kontakt urwał się. Nie wiem, czego się spodziewał? Kompletne pomieszanie chęci zrobienia czegoś dla sztuki z chęcią zysku? Pewni ludzie handlują sztuką, traktując płyty jak kartofle.

PRZYPADEK SPRAWIŁ

- Co chciałbyś jeszcze dodać na temat swojej działalności?

DANIEL WOLAK: Przypadek sprawił, że zająłem się dyskografiami. Szukałem tematu pracy dyplomowej, gdy kończyłem Technikum Łączności. Jak obroniłem dyplom, stwierdziłem, że to fajne - że się tym zajmę… To, że jestem z wykształcenia informatykiem, pomaga mi przy projektach płytowo-internetowych. Nie tylko planuję, że mój portal ruszy w nowej wersji, którą będą mogli współredagować, uzupełniać użytkownicy. Chcę też uruchomić powiązaną z nim giełdę płytową. Każdy będzie mógł wybrać sobie coś z dyskografii z „Archiwum” i czekać na ofertę od innej osoby lub wystawić coś swojego i liczyć, że ktoś inny się tym zainteresuje i kupi. Giełda jest pomysłem na to, żeby „Archiwum Polskiego Rocka” przetrwało w dobrej kondycji i żeby była kasa na to, aby ktoś mi pomagał.

- Jak zarabiasz na życie?

DANIEL WOLAK:  „Archiwum” nie zapewnia mi jeszcze dochodu. Pracuję od niedawna w banku jako informatyk. Przez ostatnie 15 lat byłem też marynarzem „żeglugi poprzecznej” czyli promu linowego na Wiśle. Ale to już było… i nie wróci więcej (śmiech).


Przy okazji autoryzacji wywiadu Daniel Wolak przysłał mi to swoje foto, z podpisem: Wszystkie moje pasje na jednym zdjęciu. Na półkach, poza materiałami potrzebnymi do pracy, są figurki zapaśników, bo mój rozmówca, jak mi powiedział, jest też fanem wrestlingu. 

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Będziemy siadać przy stole, a Marek znów zacznie malować. Rozmowa z Bożeną Ałaszewską.

Gdy rozmawiałem z Markiem Ałaszewskim dla „Teraz Rocka” po ukazaniu się jego albumu Laufer , w pewnym momencie powiedział mi ze śmiechem: Jak będę miał 90 lat, to nie wiem, czy dam jeszcze radę płytę nagrać. Postanowiłem więc nie za dwadzieścia jak możnaby się spodziewać, lecz za dwa lata nagrać następną… 70-letni wtedy Ałaszewski poinformował, że pisze też rzeczy na orkiestrę i chóry, i taka będzie jego następna płyta po ostro rockowym Laufrze … Niestety, nie powstała. Pozostał artystą wydającym co dwadzieścia lat longplay-wydarzenie. Pierwszym i najsłynniejszym jest Mrowisko . Longplay nagrany został dokładnie 50 lat temu, w marcu 1971 roku, a jego zawartość nadal przykuwa uwagę, świetnie się broni.

Nie będę psuł legendy. Rozmowa z Andrzejem Nowakiem.

  Jest naprawdę śliczny   – zapewnił mnie Andrzej Nowak podczas naszej rozmowy w końcu czerwca. A chodziło o jego najnowszego Harleya-Davidsona, model cywilny z 1942 roku, którego z pomocą teścia skompletował i który powiększył jego i tak już imponującą kolekcję motocykli tej legendarnej marki. Andrzej rozmawiał ze mną przez telefon siedząc obok Harleya w swoim warsztacie, wyjątkowo ważnej części jego – jak mawia - „posiadłości” pod Głubczycami, gdzie od lat mieszka z żoną, Justyną, pod ochroną swoich ukochanych pitbulli.

„Na zdrowie” wypiją wszyscy. Rozmowa z Wojciechem Wojdą.

Podobno osoby urodzone 28 grudnia dzięki gorliwości, wytrwałości i umiejętności koncentrowania się na swej pracy mogą liczyć na powodzenie.   Nie jestem jakimś zwolennikiem astrologii, ale skoro tak uważał Jan Starża Dzierżbicki prezes przedwojennego Polskiego Towarzystwa Astrologicznego, niekwestionowany autorytet… Ktoś, kto w czasach, gdy jeszcze nie było na świecie największych klasyków rocka, przypisał osobom urodzonym 8 grudnia jak Jim Morrison,   frontman The Doors, zdolności muzyczne i zbyt silne poczucie niezależności , osobom urodzonym 9 października   jak John Lennon – umysł czujny, ostry, oryginalny i bardzo aktywny , zaś tym, którzy przyszli na świat 19 stycznia jak Janis Joplin -   charakter niezależny, obdarzony wiarą w siebie, nieraz ekscentryczny… Mój rozmówca urodził się właśnie 28 grudnia i – jak sądzę – faktycznie może mówić o życiowym powodzeniu. Od przeszło   30 lat jako śpiewający frontman i współautor repertuaru z powodzeniem prowadzi zespół Farben   Lehre, mają