Przejdź do głównej zawartości

19,99 euro za Beatlesów czyli Wiedeń 2023

Dwa razy byłem w tym roku w Wiedniu. Dwukrotnie po kilka dni  - na początku i na końcu lata. Można rzec: pobyty jak dla mnie tradycyjne.   Ja i moja żona odwiedziliśmy tam kolejny raz naszego długoletniego znajomego.  Tak więc w Wiedniu w minionych dwóch dekadach, podczas kolejnych wizyt, zwiedziłem wszystko, co wydało mi się interesujące lub co zalecane w turystycznych przewodnikach. Nawet kiedyś trafiłem do muzeum zabawek, przy Schulhof,    i przekonałem się, że dzieci z bogatych  rodzin w monarchii austro-węgierskiej i w przedwojennej Austrii miały wspaniałe zestawy do zabaw. Jeśli o chłopców chodzi, nie tylko jakieś metalowe samochodziki, małe samoloty   i sterowce, ale na przykład mikromiasto do składania z różnych, odpowiednich elementów: makiety domów, modele pojazdów, ludziki, taśma udająca rzekę a na niej modele statków. Wspaniała sprawa: młody człowiek mógł zbudować sobie miniaturę otaczającego go świata. Nie ukrywam, że w dzieciństwie marzyłem o czymś takim i próbowałem coś podobnego osiągnąć za pomocą tektury, kolorowego papieru i plasteliny.…

ARE YOU EXPERIENCED ?

Ale wrócę do tego roku. Moje ledwie trzy-czterodniowe pobyty w Wiedniu, w  czerwcu i wrześniu, upłynęły pod znakiem chodzenia i jeżdżenia metrem po śródmieściu, drobnych zakupów i drobnych przyjemności. Dlaczego ciągnie mnie do niektórych sklepów? Bo mimo metamorfozy sieci handlowej w naszym kraju, są w stolicy Austrii rzeczy, których w Warszawie nie sposób kupić: na przykład markowe koszule dżinsowe w pasującym mi rozmiarze. A że już taki mocno dżinsowy jestem, to moja mała zemsta za czasy PRL-u, gdy nie stać mnie było na wyjazdy za Zachód, a w dolarowo-bonowych Pewexach dżinsowych rzeczy prawie nie było, co najwyżej przykrótkie kurtki i spodnie o fasonie obowiązującym kilka lat wcześniej. Inna sprawa, że moją pierwszą płytę kompaktową, kupiłem właśnie w Pewexie (było to zgoła cudem wyszukane w ówczesnej ofercie Are You Experienced Jimiego Hendrixa), jakoś tak w 1988 roku. Kosztowała  15 dolarów, czyli furę pieniędzy jak dla mnie wtedy i jak na ówczesny PRL w inflacyjnej zapaści. Choć „Magazyn Muzyczny”, w którym wtedy pracowałem, już w marcu 1986 roku informował, że compact disc atakuje, kupując pierwszy srebrzysty dysk nie posiadałem jeszcze odtwarzacza CD, bo te tańsze odtwarzacze laserowe miały dopiero się pojawić. Mnie, wroga trzeszczących płyt winylowych, oczywiście zafascynował nowy nośnik, z powodu  tak czystego dźwięku i poręcznej wielkości. W tamtych czasach  na warszawskich giełdach płytowych z miesiąca na miesiąc przybywało srebrzystych dysków, ale… z początku kompakty tam też były drogie, a przy tym odrażająco nieświeże, ze śladami palców, podrapane. No i najpierw kupowali płyty CD głównie – jak to określano - koneserzy muzyki poważnej, starsi i zasobniejsi niż kolekcjonerzy rocka (pierwszym rockowym zbieraczem CD, jakiego znałem, był Tomek Beksiński....). A   sprzedającym na giełdach przesłaniał wszystko fakt, że – co zresztą podkreślano w różnych mediach - sfatygowany dysk także pozwalał słuchać muzyki bez zakłóceń. Jeśli zaś chodzi o winylowe płyty w Pewexach, w latach 80. przemykały tam przez półki tylko jakieś przypadkowe tytuły i to w symbolicznych ilościach.(zresztą potem podobnie było w przypadku „cedesów”, jak mawiał żartobliwie o nowym rodzaju płyt Czesław Niemen, który zdaje się nigdy nie został kolekcjonerem kompaktów, nosił się tylko – jak mi mówił - z zamiarem przegrania swojego świetnie zachowanego zbioru tradycyjnych płyt na CDR-y. No  i tylko raz dał mi się namówić, aby kupił kompakt Humble Pie: chciał mieć jakąś ich płytę jako zwolennik Steve’a Marriotta, a na winylu nieużywane longi tej grupy  były wtedy już bardzo trudno dostępne…) Dopiero tuż przed wycofaniem z Pewexów winylowych longplayów na krótko pojawiły się w pewexowskiej ofercie klasyczne albumy rockowe, uwaga: sporo przecenione na dodatek! Najwyraźniej zwieziono je do bardziej zorientowanej na Pewexy Warszawy ze sklepów tej firmy na prowincji (może też odnaleziono w czasie czyszczenia magazynów ?). W ten sposób za dostępną dla mnie wówczas sumę w ciągu kilku miesięcy stałem się właścicielem prawie całej dyskografii Beatlesów i kilku „żelaznych” pozycji z katalogu Stonesów, z Exile On Main St. na czele. Wszystko w idealnym stanie.

THERME WIEN

Zaraz, zaraz...Ale miało być o Wiedniu i o obecnym roku. W końcu września był w tym roku w stolicy Austrii taki sam upał jak w połowie czerwca. Korzystając z tej przepięknej pogodny wybrałem się z żoną do ośrodka Therme Wien na południowym obrzeżu miasta - tak jak już nam się to zdarzyło kilka lat temu. To ośrodek wspaniale służący relaksowi, z wieloma atrakcjami wodnymi, kilkoma basenami, z których część, w tym basen sportowy, znajduje się nie w hali, lecz na otwartym powietrzu (co akurat tego gorącego dnia było niewątpliwie atutem). Popływałem na tyle, na ile pozwala mi mój obecny stan zdrowia, pogrzałem się na słońcu i poprzyglądałem się, jak moja żona świetnie pływa kraulem. Czyli… zasmakowaliśmy prawdziwie wakacyjnego klimatu, choć tylko przez kilka godzin. Wracając zaś do tematu płyt i oferty tamtejszych sklepów: od mojej czerwcowej wizyty w Wiedniu niewiele się zmieniło pod tym względem. W kilkupiętrowym sklepie firmy Mueller przy Mariahilfer Strasse (nadal starającym się elegancko handlować nie tylko zabawkami i  kosmetykami czy drobiazgami dla pań, jednak też filmami i muzyką na różnych nośnikach i w różnych formatach) nie przybyło grających dysków przez te kilka miesięcy, ale też na szczęście nie zmniejszyła się ta niewielka oferta (przykładając normy sprzed kilku lat). Na kilku stojakach z CD ciągle mamy pewien przekrój klasyki światowego rocka, nadal jest sporo „austropopu” różnych odcieni. I nadal ledwie co kot napłakał muzyki klasycznej – na przykład tak mocno wiedeński Gustav Mahler reprezentowany był tylko przez jedną płytę z pieśniami jego kompozycji, a Mozart też był w jakimś  szczątkowym wyborze. Cóż, i w Austrii dla fanów muzyki pozostaje przede wszystkim nieco lepiej zaopatrzony internet… no i przekonanie, że do sklepów ze srebrzystymi i czarnymi płytami właściwie nie warto chodzić. Ja chodzę, bo mi to w krew weszło… W sklepach sieci Media Markt (której  polska  gałąź już niestety wycofała się z handlu płytami) ilościowo biorąc – z fizycznymi nośnikami muzyki marnie. Winyle tak jak wcześniej: przeciętnie po czterdzieści euro, z tym że tytułów jakby mniej. Moda mija czy internetowa sprzedaż znokautowała w tej dziedzinie tradycyjne sklepy? Zaś co do CD… Na przykład można trafić na remasterowane, wczesne czyli kultowe albumy The Byrds po 5,99 euro, a po 9,99 „skuwki” z zestawami CD ( jako  niby-miniwinyli) wielu ważnych artystów rockowych, jazzowych i popowych. Tak więc kupiłem sobie pięć najwcześniejszych płyt amerykańskiej, dość specyficznej grupy Spirit (bo raczej nietypowo brzmiącej jak na przełom lat 60 i 70) czy podobnie wydany zestaw najważniejszych płyt „białego Hendrixa”, czyli Johnny’ego Wintera. Jak też skuwkę z pięcioma pierwszymi albumami Patti Smith, bo od kilku lat nie mogłem u nas trafić na uwzględnione tam koncertowe Radio Ethiopia, które ma dla mnie niewiele mniej nowofalowo- punkowego uroku niż bezkonkurencyjne Horses i Easter. O czym tu jeszcze wspomnieć? Kompakty Beatlesów rekordowo drogie jak zawsze – po 19,99 euro, ale już niektóre płyty  rockowych klasyków różnych generacji w „jewel boxach”, jak choćby Santany i The Smiths, dostępne były w przedziale 6-10 euro… No ale ile można kupować Abbey Road czy Meat Is Murder? Tak więc nie obkupiłem się, jeśli chodzi o płyty, zresztą spodziewałem się, że tak będzie… A co do wiedeńskich pozytywów:  jeśli chodzi o sytuacje na głównych ulicach w dziennym świetle, nie odczułem jakiegoś niedobrego napięcia, które podobno pojawia się w niektórych rejonach dwóch innych moich ulubionych zachodnich stolic: Paryża i Berlina. Natomiast nieprzyzwoicie popsuł się smak najpopularniejszych piw czy pieczywa. Chociaż… może nie starczyło mi cierpliwości, aby przetestować więcej niż kilka rodzajów?

PRZY OKAZJI

A co do mojej niecierpliwości. Dziwna sytuacja przydarzyła mi się w jednym z warszawskich  sklepów znanej sieci handlowej, obecnie niemal monopolisty w dziedzinie książkowo-płytowo-gadżetowej. Czekałem w kolejce do kasy, stojąc za gościem w średnim wieku, a tu przed niego wepchnęła się jakaś kobieta, w podobnym wieku, której towarzyszył może dziesięcioletni chłopiec. Dała kasjerce do podliczenia swoje zakupy, a potem nagle wysłała chłopca na salę po coś jeszcze. Stałem i czekałem, mijały minuty, aż w końcu zwróciłem jej uwagę, że inni mogą się spieszyć, a ona oczekując powrotu chłopca mogłaby ich przepuścić. Myślałem, że to samo powie facet przede mną. Ale nie… Ten mnie  zaatakował: Co pan taki niecierpliwy?  Jeśli w ten sposób mamy reagować na cudzą bezmyślność czy arogancję, to… obawiam się o moją kondycję nerwową. Może tak przy okazji o płytach w warszawskich sklepach wspomnianej sieci, które - co by się nie działo - odwiedzam w  miarę regularnie. Zaglądam też na stronę internetowego sklepu tej firmy. Nowości? Kontynuacja wznowień na czarnych CD. Serii publikowanej w związku z 65-leciem Polskich Nagrań. Teraz to już pokaźna kolekcja od kilku najważniejszych płyt Breakoutu i Niebiesko-Czarnych po longplaye Dwa Plus Jeden, Urszuli Sipińskiej, Krzysztofa Krawczyka, Wojciecha Skowrońskiego, Elżbiety Adamiak czy Alicji Majewskiej. Została przypomniana również „śpiewogra” spółki Gaertner-Bryll, Na szkle malowane, między innymi z udziałem Czesława Niemena i Maryli Rodowicz. Niestety, pozycje z tej serii pojawiały się w cenach stopniowo coraz to wyższych, ostatnio sięgających 60 zł. A swoją drogą przedziwne, że od jesieni wiele tytułów polskiej muzyki rozrywkowej, ale i też zachodniej, w Empiku podrożało „z automatu” do 59,99 zł (to ceny w salonach, w sklepie internetowym firmy można trafić na  51,99). Mało tego: CD z serii Polish Jazz także podrożały okrutnie, ich ceny (80 złotych) przewyższyły ceny wspomnianych, ekskluzywnych wznowień na czarnych kompaktach. Styl nawet tych niby mniej drastycznych podwyżek jest taki: Ogień Breakoutu kosztował 39,99 zł, teraz to 54,99. Zaś ogólnie: wybór nadal bardzo skromny i drogo, z nowościami światowego rynku ograniczonymi do „pewniaków”. Niestety, za najnowszą płytę Stonesów Hackney Diamonds w wersji CD -  i w salonie, i w sklepie internetowym tej samej firmy wyłożyć należy 80 zł. Zaskakujące więc, że najnowsza – jakże trafiona - atrakcja Polskich Nagrań, tym razem „podpięta” pod 75-lecie rzeczonego Empiku, jak na razie nie przekroczyła bariery 70 zł za jeden album. Ta kolejna seria wznowień  ma jeszcze ten atut, że po raz pierwszy pojawiły się rodzime płyty SACD! Po wydaniu pięciu albumów Czesława Niemena w tym udoskonalonym formacie brzmieniowym, jest tu także, obok debiutanckiego longplaya, Dziwny jest ten świat, i Niemen Enigmatic,   jakoś niedoceniane przez szeroką publiczność późne magnum opus naszego Mistrza - Idee fixe (opublikowane, tak jak niedawne wznowienie winylowe, w białej okładce, zgodnie z pierwotnym projektem Niemena, jeszcze przez niego nie zmodyfikowanym, jak to miało miejsce w przygotowanej przez niego serii reedycji „Niemen od początku”). Kolekcja płyt SACD została ostatnio poszerzona o szereg wyjątkowych pozycji rodzimej dyskografii sprzed lat. To Astigmatic Krzysztofa Komedy, Blues Breakoutu, Cegła Dżemu, Krywań, Krywań Skaldów, pierwszy longplay  Perfectu, Cień wielkiej góry Budki Suflera, debiutancki album Marka Grechuty i Anawy, Mental Cut Maanamu, Sing Chopin Novi, Mrowisko Klanu. Oby tak dalej. PS. Ceny winylowych płyt w krajowych sklepach powoli pną się do góry, ale doszła też przyjemna niespodzianka: za sto kilkadziesiąt złotych można stać się właścicielem pierwszego polskiego „picture discu” dużej wytwórni. Właśnie ukazały się nakładem Polskich Nagrań/ Warnera, otwierające, jak się domyślam, serię takich wydawnictw - Blues Breakoutu i Dziwny jest ten świat Niemena. Wygląda to efektownie, ta okładkowa grafika wtopiona w longplay, a jak brzmi… Tego jeszcze nie wiem.


Także w Wiedniu The Beatles okrutnie drodzy, 19,99 euro za najnowsze, "zwykłe" zremiksowane wydanie CD Abbey Road. We wrześniu tego roku w tym samym sklepie Media Marktu można było  mieć za taką sumę dwie klasyczne płyty The Smiths.            

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Będziemy siadać przy stole, a Marek znów zacznie malować. Rozmowa z Bożeną Ałaszewską.

Gdy rozmawiałem z Markiem Ałaszewskim dla „Teraz Rocka” po ukazaniu się jego albumu Laufer , w pewnym momencie powiedział mi ze śmiechem: Jak będę miał 90 lat, to nie wiem, czy dam jeszcze radę płytę nagrać. Postanowiłem więc nie za dwadzieścia jak możnaby się spodziewać, lecz za dwa lata nagrać następną… 70-letni wtedy Ałaszewski poinformował, że pisze też rzeczy na orkiestrę i chóry, i taka będzie jego następna płyta po ostro rockowym Laufrze … Niestety, nie powstała. Pozostał artystą wydającym co dwadzieścia lat longplay-wydarzenie. Pierwszym i najsłynniejszym jest Mrowisko . Longplay nagrany został dokładnie 50 lat temu, w marcu 1971 roku, a jego zawartość nadal przykuwa uwagę, świetnie się broni.

Nie będę psuł legendy. Rozmowa z Andrzejem Nowakiem.

  Jest naprawdę śliczny   – zapewnił mnie Andrzej Nowak podczas naszej rozmowy w końcu czerwca. A chodziło o jego najnowszego Harleya-Davidsona, model cywilny z 1942 roku, którego z pomocą teścia skompletował i który powiększył jego i tak już imponującą kolekcję motocykli tej legendarnej marki. Andrzej rozmawiał ze mną przez telefon siedząc obok Harleya w swoim warsztacie, wyjątkowo ważnej części jego – jak mawia - „posiadłości” pod Głubczycami, gdzie od lat mieszka z żoną, Justyną, pod ochroną swoich ukochanych pitbulli.

„Na zdrowie” wypiją wszyscy. Rozmowa z Wojciechem Wojdą.

Podobno osoby urodzone 28 grudnia dzięki gorliwości, wytrwałości i umiejętności koncentrowania się na swej pracy mogą liczyć na powodzenie.   Nie jestem jakimś zwolennikiem astrologii, ale skoro tak uważał Jan Starża Dzierżbicki prezes przedwojennego Polskiego Towarzystwa Astrologicznego, niekwestionowany autorytet… Ktoś, kto w czasach, gdy jeszcze nie było na świecie największych klasyków rocka, przypisał osobom urodzonym 8 grudnia jak Jim Morrison,   frontman The Doors, zdolności muzyczne i zbyt silne poczucie niezależności , osobom urodzonym 9 października   jak John Lennon – umysł czujny, ostry, oryginalny i bardzo aktywny , zaś tym, którzy przyszli na świat 19 stycznia jak Janis Joplin -   charakter niezależny, obdarzony wiarą w siebie, nieraz ekscentryczny… Mój rozmówca urodził się właśnie 28 grudnia i – jak sądzę – faktycznie może mówić o życiowym powodzeniu. Od przeszło   30 lat jako śpiewający frontman i współautor repertuaru z powodzeniem prowadzi zespół Farben   Lehre, mają